Ten tydzień to zdecydowanie nie jest prowo. Otrzymaliśmy 7 nowych albumów - powrót po kilku latach Dixon37, debiutanckie LP Oliwki Brazil, a...
Wehikuł czasu, czyli moja dekada... - felieton
Podsumowywanie minionych 10 lat w rapie (szczególnie polskim) to dla mnie swoisty wehikuł czasu. Odgrzebywanie na półkach albumów, które katowałem będąc w gimnazjum i jarając się nimi... jak dziecko (np. to na zamieszczonym obok zdjęciu, pochodzącym jeszcze z okresu przedrapowego). Automatycznie uruchamiana masa wspomnień. Płyty, na które naprawdę się czekało, ciułało kieszonkowe i dzieliło ze znajomymi kto co ma kupić, pędziło do Empików i rozfoliowywało z zajawką, nie wiedząc czego się spodziewać. Coraz to nowe świetne i świeże klipy kolejnych debiutantów, oglądane po powrocie ze szkoły na Vivie i MTV.
Demyt, w tejże dekadzie (2001-2010) działo się naprawdę sporo i sporo warto wspomnieć...
Przygodę z rapem zacząłem od Wu-Tangów, jednak potem na dobrych parę lat dałem się pochłonąć rodzimej scenie. Zajawka usłyszanymi na koloniach "Konfrontacjami" Kalibra, potem ranne pobudki katowaną na Radiostacji "Sensacją" Fenomenów (i "Dreamy Days" Rootsa Manuvy") i zaczęło się... To już dziesięciolecie, gdy z większą lub mniejszą intensywnością (choć częściej to pierwsze) śledziłem to, co działo się w nadwiślańskim rapie. Jedni powiedzą "prehistoria", inni "e tam młody, w latach 90-tych to było coś" - jednak to mogłem tylko nadrabiać, powspominam więc co pamiętam w wersji live...
Kaseta "3:44" pamięta wiele. Porysowany "Efekt" w poobcieranym od używania kartoniku nie wiem ile razy wrzucałem na sprzęt. Gdy pożyczyłem "Muzykę Klasyczną" to ileś miesięcy nie mogłem jej odzyskać, bo kolejne osoby też chciały posłuchać i przegrać a wróciła w stanie nie do pozazdroszczenia (sam zresztą znalazłem u siebie potem zaginiony w akcji w podobny sposób "Chleb Powszedni"). Potężna ścieżka dźwiękowa do "Blokersów", kultowy "Mój Rap, Moja Rzeczywistość", odtwarzane na okrągło przez wszystkich "Wyścig Szczurów", "Jestem Bogiem" czy "Od lat". Świeżość Łony, styl Pono, niesamowite teksty Sokoła czy Pezeta, talent Mesa...
Każdy kolejny album był wydarzeniem. Single takie jak "Tabu", "Oszuści", "Te Słowa", "Szansa", "Kochana Polsko", "Idź Swoją Drogą", "Refleksje", "Czas dokonać wyboru"... Każdy coś wnosił, każdy był świeży, brzmiał świetnie i niósł konkretny przekaz nie zaginiony gdzieś w gąszczu udziwnień i sprawiał, że dzień premiery płyty oznaczało się w kalendarzu. Pezet wyłonił się jako jeden z najbystrzejszych obserwatorów świata na "Muzyce Klasycznej" a "Poważną" jeszcze podniósł poprzeczkę, do poziomu do dziś niebywałego (choć musiało minąć parę lat bym docenił to w pełni). Wall-E zaskoczył brudem i ciężkim brzmieniem K.A.S.T.Y. a Gural nawijał tam tak, że zjadał stylem wszystkich. Krótki z dzisiejszej perspektywy okres między "Efektem" a "Sam Na Sam" wydawał się wiecznością. Pierwsze a szczególnie drugie WWO - historie Sokoła wciągały i słuchało się ich z zapartym tchem nawet przy 20 odsłuchu a wersy takie jak "To do wszystkich, co okradają swoje matki - przypomnij sobie kto kupował ci zabawki" do dziś walą w głowę jak obuch i powodują ciarki.
Coraz bardziej rozwijająca się poza Peją i Killaz Group scena poznańska (osobna sprawa, w jakim kierunku później poszli niektórzy jej reprezentanci) - pierwsza płyta Ascetów ("Grunt"!), "Rapnastyk" Owala i zapętlane na sprzęcie "Pełen Pokus", po którym wielu czekało na "Mezokrację". Klasyczny trzeci mixtape Decksa, prezentujący piękny przekrój polskiej sceny. Inne kultowe płyty producenckie - Kodex Whitehouse'ów (koszących wtedy wszystko ilością i jakością produkcji), "Świeży Materiał" Waco ("Graffiti" czy "Tak To Wygląda"!!!), "600 C" Volta czy "Dobra Częstotliwość" Praktika. Łódź i Familia HP oraz przede wszystkim coraz jaśniej świecący O.S.T.R. Wrocławska różnorodność - ciężkomiejska K.A.S.T.A., refleksyjny Tymon, funkujący Sfond Sqnksa. Wreszcie warszawska masa totalnie różnych postaci - WWO, Pono, Flexxip, Pezet, Eis, Fenomen, Molesta, Grammatik, WSZ&CNE. Pierwsze podziemne odkrycia ze strefy mp3 WP - 003 i ich "Dlaczego" czy Prezes z "Kocham moje życie"... Wymieniać można w nieskończoność a i tak kogoś się przegapi... I tak aż do roku 2004, w którym za sprawą "8 Mili" do gry wszedł dodatkowo freestyle i głośne WBW i zza rogu wychyliło się coraz mocniej rozwijające się podziemie na czele z "Naturalnie EP" i "Następnym Levelem" czy numerami Miejskiego Klasyku. Ciekawe, że akurat granica przejścia przeze mnie z gimnazjum do liceum pokryła się praktycznie z końcem boomu, zwolnieniem potoku klasyków i złotą erą polskiego rapu.
Kryzys musiał jednak przyjść. Rozczarowanie coraz większą ilością dziwnej papki, przesyt mediów, które postanowiły na dobre odciąć się od rapu, odejście sezonowców a zarazem naturalne "wyczerpanie materiału" po takiej intensywności nagrań na najwyższym poziomie. Niedługo potem rozwój Internetu, wzrost ilości wydawnictw, coraz częściej darmowych i niedopracowanych, możliwość do uwolnienia wszelkich frustracji przez zakompleksionych buców, którzy do tej pory mogli wyśmiewać i hejtować tylko w gronie znajomych ("Zawiść zazdrość zamiast starać się mieć więcej") a nagle zaczęli stawać się wielkimi krytykami i "autorytetami", uznając do tego, że ich gust jest jedynym właściwym wyznacznikiem poziomu. Ilość płyt i raperów zamieniła proporcje i nagle to część słuchaczy zaczęła robić łaskę, że sprawdza (a obecnie wręcz, że ściąga) materiał. Wszystko to popsuło klimat, zatrzymało koło fortuny i przyniosło parę słabszych lat, o których jednak też nie można zapominać. "Alkopoligamia", "Drewnianej Małpy Rock", "Sensi", "27", "Wchodzę Do Gry" Braha, "Inni Niż Wszyscy", "Muzyka Rozrywkowa", "Najebawszy", "Wyższe Dobro", kolejne płyty Ostrego. Choć to wtedy właśnie mniej śledziłem to, co działo się w Polsce a dzięki eBay'owi znalazłem się na wyciągnięcie ręki od masy amerykańskiego dorobku, niedostępnego dotychczas w Polsce, co sprawiło, że tempo nadrabiania klasyków było naprawdę niesamowite.
Efekt był taki, że gdy podliczyłem na koniec 2005 roku ilość płyt sprowadzonych aukcyjnie zza oceanu to wyszło ich koło 300 a portfel schudł wielokrotnie (nie będę ich opisywał, ani wchodził dokładniej w amerykańską tematykę, bo nawet na serwerze nie starczyłoby miejsca)... Dziś nie ograniczam się ani do Polski ani do Stanów, bo i tu i tu wychodzi masa krążków, które świetnie umilają mi czas. W międzyczasie (połowa liceum) zacząłem też pisać publicznie o tymże, coraz lepiej znanym rapie - najpierw na stronę Ślizgu, potem do ostatnich numerów papierowego SLG, następnie do Magazynu Hip Hop a początek (pierwszy rok) studiów znów łączy się z ważnym momentem - rozpoczęciem razem z Danielem spinnerowej działalności, którą kontynuujemy dziś na Popkillerze i którą - jak łatwo się domyślić, skoro czytacie ten tekst - doskonale znacie.
Ostatnich lat nie ma co zbytnio streszczać, bo wszyscy pamiętamy je jeszcze dobrze. Powiem tylko tyle, że brak mi trochę w dzisiejszym rapie tej magii, świeżości, wszechobecnej zajawki nie podcinanej przez wiecznie niezadowolonych internetowych "znawców", którym nic nie pasuje. Brak takich płyt jak "Muzyka Poważna", "We Własnej Osobie" czy "Efekt". Jednak wszystko wydaje się stopniowo odradzać a rok 2009 był najlepszym od owego pamiętnego 2004. Krążki takie jak "O.C.B.", "Sobotaż", "Fakty, Ludzie, Pieniądze", "Kwiaty Zła", "Zamach Na Przeciętność", "Co Nie Ma Sobie Równych" czy undergroundowe "Kilka Numerów O Czymś", "Lavorama", "Demonologia" lub "Materiał Producencki" (oczywiście to nie wszystko, tylko dopiero wierzchołek góry) pokazują, że wszystko zdaje się zmierzać w dobrym kierunku. Hejtingu, ludzkiej zawiści i anonimowego sączenia jadu nie da się raczej powstrzymać, ale i tak perspektywy na kolejną dekadę jeśli chodzi o poziom muzyki wydają się naprawdę niezłe, a w mocnym stylu otworzył ją już swoim debiutem VNM. Każdemu raperowi życzę więc wytrwałości i drogi zakończonej tak jak nowy reprezentant Prosto a nam wszystkim jak najwięcej dobrego, zajawkowego rapu pełnego emocji i pozbawionego rutyny. Oby do przodu!
Natomiast dekadę w sposób dokładniejszy i bardziej usystematyzowany niż ten ciąg myśli zaczniemy podsumowywać dla was już w ten weekend (podsumowania ekspertów mogliście już przeczytać), a niedługo potem wspomnienia i refleksje wyciągniemy od tych, którzy naprawdę mają o czym opowiadać...
Demyt, w tejże dekadzie (2001-2010) działo się naprawdę sporo i sporo warto wspomnieć...
Przygodę z rapem zacząłem od Wu-Tangów, jednak potem na dobrych parę lat dałem się pochłonąć rodzimej scenie. Zajawka usłyszanymi na koloniach "Konfrontacjami" Kalibra, potem ranne pobudki katowaną na Radiostacji "Sensacją" Fenomenów (i "Dreamy Days" Rootsa Manuvy") i zaczęło się... To już dziesięciolecie, gdy z większą lub mniejszą intensywnością (choć częściej to pierwsze) śledziłem to, co działo się w nadwiślańskim rapie. Jedni powiedzą "prehistoria", inni "e tam młody, w latach 90-tych to było coś" - jednak to mogłem tylko nadrabiać, powspominam więc co pamiętam w wersji live...
Kaseta "3:44" pamięta wiele. Porysowany "Efekt" w poobcieranym od używania kartoniku nie wiem ile razy wrzucałem na sprzęt. Gdy pożyczyłem "Muzykę Klasyczną" to ileś miesięcy nie mogłem jej odzyskać, bo kolejne osoby też chciały posłuchać i przegrać a wróciła w stanie nie do pozazdroszczenia (sam zresztą znalazłem u siebie potem zaginiony w akcji w podobny sposób "Chleb Powszedni"). Potężna ścieżka dźwiękowa do "Blokersów", kultowy "Mój Rap, Moja Rzeczywistość", odtwarzane na okrągło przez wszystkich "Wyścig Szczurów", "Jestem Bogiem" czy "Od lat". Świeżość Łony, styl Pono, niesamowite teksty Sokoła czy Pezeta, talent Mesa...
Każdy kolejny album był wydarzeniem. Single takie jak "Tabu", "Oszuści", "Te Słowa", "Szansa", "Kochana Polsko", "Idź Swoją Drogą", "Refleksje", "Czas dokonać wyboru"... Każdy coś wnosił, każdy był świeży, brzmiał świetnie i niósł konkretny przekaz nie zaginiony gdzieś w gąszczu udziwnień i sprawiał, że dzień premiery płyty oznaczało się w kalendarzu. Pezet wyłonił się jako jeden z najbystrzejszych obserwatorów świata na "Muzyce Klasycznej" a "Poważną" jeszcze podniósł poprzeczkę, do poziomu do dziś niebywałego (choć musiało minąć parę lat bym docenił to w pełni). Wall-E zaskoczył brudem i ciężkim brzmieniem K.A.S.T.Y. a Gural nawijał tam tak, że zjadał stylem wszystkich. Krótki z dzisiejszej perspektywy okres między "Efektem" a "Sam Na Sam" wydawał się wiecznością. Pierwsze a szczególnie drugie WWO - historie Sokoła wciągały i słuchało się ich z zapartym tchem nawet przy 20 odsłuchu a wersy takie jak "To do wszystkich, co okradają swoje matki - przypomnij sobie kto kupował ci zabawki" do dziś walą w głowę jak obuch i powodują ciarki.
Coraz bardziej rozwijająca się poza Peją i Killaz Group scena poznańska (osobna sprawa, w jakim kierunku później poszli niektórzy jej reprezentanci) - pierwsza płyta Ascetów ("Grunt"!), "Rapnastyk" Owala i zapętlane na sprzęcie "Pełen Pokus", po którym wielu czekało na "Mezokrację". Klasyczny trzeci mixtape Decksa, prezentujący piękny przekrój polskiej sceny. Inne kultowe płyty producenckie - Kodex Whitehouse'ów (koszących wtedy wszystko ilością i jakością produkcji), "Świeży Materiał" Waco ("Graffiti" czy "Tak To Wygląda"!!!), "600 C" Volta czy "Dobra Częstotliwość" Praktika. Łódź i Familia HP oraz przede wszystkim coraz jaśniej świecący O.S.T.R. Wrocławska różnorodność - ciężkomiejska K.A.S.T.A., refleksyjny Tymon, funkujący Sfond Sqnksa. Wreszcie warszawska masa totalnie różnych postaci - WWO, Pono, Flexxip, Pezet, Eis, Fenomen, Molesta, Grammatik, WSZ&CNE. Pierwsze podziemne odkrycia ze strefy mp3 WP - 003 i ich "Dlaczego" czy Prezes z "Kocham moje życie"... Wymieniać można w nieskończoność a i tak kogoś się przegapi... I tak aż do roku 2004, w którym za sprawą "8 Mili" do gry wszedł dodatkowo freestyle i głośne WBW i zza rogu wychyliło się coraz mocniej rozwijające się podziemie na czele z "Naturalnie EP" i "Następnym Levelem" czy numerami Miejskiego Klasyku. Ciekawe, że akurat granica przejścia przeze mnie z gimnazjum do liceum pokryła się praktycznie z końcem boomu, zwolnieniem potoku klasyków i złotą erą polskiego rapu.
Kryzys musiał jednak przyjść. Rozczarowanie coraz większą ilością dziwnej papki, przesyt mediów, które postanowiły na dobre odciąć się od rapu, odejście sezonowców a zarazem naturalne "wyczerpanie materiału" po takiej intensywności nagrań na najwyższym poziomie. Niedługo potem rozwój Internetu, wzrost ilości wydawnictw, coraz częściej darmowych i niedopracowanych, możliwość do uwolnienia wszelkich frustracji przez zakompleksionych buców, którzy do tej pory mogli wyśmiewać i hejtować tylko w gronie znajomych ("Zawiść zazdrość zamiast starać się mieć więcej") a nagle zaczęli stawać się wielkimi krytykami i "autorytetami", uznając do tego, że ich gust jest jedynym właściwym wyznacznikiem poziomu. Ilość płyt i raperów zamieniła proporcje i nagle to część słuchaczy zaczęła robić łaskę, że sprawdza (a obecnie wręcz, że ściąga) materiał. Wszystko to popsuło klimat, zatrzymało koło fortuny i przyniosło parę słabszych lat, o których jednak też nie można zapominać. "Alkopoligamia", "Drewnianej Małpy Rock", "Sensi", "27", "Wchodzę Do Gry" Braha, "Inni Niż Wszyscy", "Muzyka Rozrywkowa", "Najebawszy", "Wyższe Dobro", kolejne płyty Ostrego. Choć to wtedy właśnie mniej śledziłem to, co działo się w Polsce a dzięki eBay'owi znalazłem się na wyciągnięcie ręki od masy amerykańskiego dorobku, niedostępnego dotychczas w Polsce, co sprawiło, że tempo nadrabiania klasyków było naprawdę niesamowite.
Efekt był taki, że gdy podliczyłem na koniec 2005 roku ilość płyt sprowadzonych aukcyjnie zza oceanu to wyszło ich koło 300 a portfel schudł wielokrotnie (nie będę ich opisywał, ani wchodził dokładniej w amerykańską tematykę, bo nawet na serwerze nie starczyłoby miejsca)... Dziś nie ograniczam się ani do Polski ani do Stanów, bo i tu i tu wychodzi masa krążków, które świetnie umilają mi czas. W międzyczasie (połowa liceum) zacząłem też pisać publicznie o tymże, coraz lepiej znanym rapie - najpierw na stronę Ślizgu, potem do ostatnich numerów papierowego SLG, następnie do Magazynu Hip Hop a początek (pierwszy rok) studiów znów łączy się z ważnym momentem - rozpoczęciem razem z Danielem spinnerowej działalności, którą kontynuujemy dziś na Popkillerze i którą - jak łatwo się domyślić, skoro czytacie ten tekst - doskonale znacie.
Ostatnich lat nie ma co zbytnio streszczać, bo wszyscy pamiętamy je jeszcze dobrze. Powiem tylko tyle, że brak mi trochę w dzisiejszym rapie tej magii, świeżości, wszechobecnej zajawki nie podcinanej przez wiecznie niezadowolonych internetowych "znawców", którym nic nie pasuje. Brak takich płyt jak "Muzyka Poważna", "We Własnej Osobie" czy "Efekt". Jednak wszystko wydaje się stopniowo odradzać a rok 2009 był najlepszym od owego pamiętnego 2004. Krążki takie jak "O.C.B.", "Sobotaż", "Fakty, Ludzie, Pieniądze", "Kwiaty Zła", "Zamach Na Przeciętność", "Co Nie Ma Sobie Równych" czy undergroundowe "Kilka Numerów O Czymś", "Lavorama", "Demonologia" lub "Materiał Producencki" (oczywiście to nie wszystko, tylko dopiero wierzchołek góry) pokazują, że wszystko zdaje się zmierzać w dobrym kierunku. Hejtingu, ludzkiej zawiści i anonimowego sączenia jadu nie da się raczej powstrzymać, ale i tak perspektywy na kolejną dekadę jeśli chodzi o poziom muzyki wydają się naprawdę niezłe, a w mocnym stylu otworzył ją już swoim debiutem VNM. Każdemu raperowi życzę więc wytrwałości i drogi zakończonej tak jak nowy reprezentant Prosto a nam wszystkim jak najwięcej dobrego, zajawkowego rapu pełnego emocji i pozbawionego rutyny. Oby do przodu!
Natomiast dekadę w sposób dokładniejszy i bardziej usystematyzowany niż ten ciąg myśli zaczniemy podsumowywać dla was już w ten weekend (podsumowania ekspertów mogliście już przeczytać), a niedługo potem wspomnienia i refleksje wyciągniemy od tych, którzy naprawdę mają o czym opowiadać...
Strony