"In The Ruff" Diamond District to album, który będę propsował dotąd, aż wszyscy zrozumieją z jak wyśmienitą muzyką mają do czynienia. Kiedy to się stanie, też nie przestanę. Jestem wielkim fanem roboty Oddisee i spółki i w sumie nie mam zielonego pojęcia czemu solowa płyta jednego z członków zespołu ? Yu, przeleżała u mnie tyle czasu w oczekiwaniu na pierwsze przesłuchanie. Chyba nie było nastroju.
W końcu jednak się znalazł, a płyta trafiła do odtwarzacza. To co najbardziej cenię w raperach z Diamond District to przede wszystkim flow, które jest na tyle charakterystyczne, że można skojarzyć je w mgnieniu oka. Yu jest też tym gościem, który ma chyba najwięcej do powiedzenia z całej trójki. "Before Taxes" nie da się jednak oceniać bez patrzenia przez pryzmat "In The Ruff" i ostatnich dokonań solowych Oddisee'go i X.O. (nie mylić z nowym podopiecznym Game'a!).
O ile od Diamond District wypada to oczywiście gorzej i raczej nie jest
to zaskoczeniem, o tyle w porównaniu z mixtape?ami i płytami X.O. ta
płyta brzmi nieźle. Kolega z zespołu wybrał muzykę łatwiejszą dla ucha
i bardziej przyjazną dla przeciętnego słuchacza. Yu na skróty nie
poszedł. "Before Taxes" to produkcja wysmakowana i dosyć trudna. Sporo
tutaj madlibowych, oszczędnych pętli, przestrzennego brzmienia
zainspirowanego Dillą i, na szczęście, również sporo produkcji mojego
niezawodnego ulubieńca, czyli Oddisee. Znajomości w podziemiu też
działają i mamy tutaj kochanego przez wielu i nieznanego przez
większość Keva Browna (autor stosunkowo głośnych remixów Hovy
zatytułowanych "Brown Album"). Płyta brzmi bardzo klasycznie, perkusje
są ciężkie, grube, bas głęboki, a kompozycje niespecjalnie
skomplikowane, ale jeśli próbowałbym umieścić taką muzykę w przestrzeni
inspiracji złotą erą, na pewno byłoby to bliżej Tribe'ów czy The
Pharcyde niż ulicznych wkrętek z NYC.
Sam Yu niestety nie jest tu w najlepsze formie. Nie powiedziałbym, że
jakoś silnie mnie rozczarował, ale że zaskoczył na plus też raczej
nie... Brzmi średnio. Co najgorsza nie jest w stanie skupić uwagi, a
wersy, które wpadną wam w pamięć od razu, można policzyć na palcach
jednej ręki. Może po części z tego powodu płyta trochę się rozmywa,
wszystkie numery brzmią podobnie i koniec końców efekt bywa
zwyczajnie usypiający. Szkoda, bo potencjał tego "districtowego" flow
cały czas pobudza wyobraźnie. Z takim warsztatem naprawdę można robić
wyśmienite płyty. Ta taka nie jest.
Czemu warto to sprawdzić? Bo mamy tutaj kilka pojedynczych numerów
utrzymanych na poziomie "In The Ruff" jak chociażby wyśmienite, leniwe "Almost Time", czy grające na emocjach w sposób absolutnie wyjątkowy "Fine" (kocham ten numer!). To jednak za mało, żeby zmienić odbiór "Before Taxes" jako płyty rozmazanej, niedopracowanej, a czasami wręcz
nużącej. Jako płyty zmarnowanego potencjału. Fani z pewnością chętnie
odświeżą sobie atmosferę DD, ale w ogólnym rozrachunku płyta zasługuje
na ocenę między 3+, a 4- w zależności od tego jak bardzo lubicie to
piwniczne, głębokie brzmienie.