Eldo stał się ostatnio jednym z ulubionych tematów rozmów, jego chwilowa nieobecność na scenie i brak informacji o nowych projektach tylko nasila ludzką ciekawość, a w wypowiedziach mieszają się beka, dystans i wspominanie znakomitych momentów jego kariery. Kiedy poszukać pewnych analogii, dałoby się znaleźć jeden moment, w którym warszawski raper był w podobnej sytuacji - po bitwie w Płocku. Kiedy pomyślimy chwilę dłużej, przypomnimy sobie, że po okresie cieszy wrócił wtedy z "Eternią", która nawet przez sceptyków uważana jest za album piekielnie ważny dla rozwoju sceny i wskazywania jej innych dróg.
Dziś jednak chciałbym wrócić do krążka, który sam autor uważał za swoje "ukochane dziecko". "Człowiek, Który Chciał Ukraść Alfabet", kiedy ukazał się w 2006 roku nakładem Frontline Records, które nigdy ostatecznie nie rozwinęło skrzydeł, przeszedł kompletnie bez echa, potwierdzając, że nawet najbardziej wybitna muzyka bez promocji może się nie przebić. Przynajmniej w spojrzeniu krótkookresowym, bo po czasie dało się spotkać wiele entuzjastycznych głosów dla materiału, który z perspektywy 7 lat od premiery imponuje chyba jeszcze bardziej. "CKCUA" to jeden z momentów w których hip-hop i sztuka współpracowały ze sobą najściślej i najbardziej naturalnie. Niezależnie od odbioru słuchaczy, w moich oczach album zarówno wtedy jak i teraz jest klasykiem.