Run The Jewels "Run The Jewels 3" - recenzja
Na papierze Run The Jewels wydaje się duetem dosyć nietypowym. Podczas gdy pochodzący z Atlanty Killer Mike to artysta mocno zakorzeniony w tradycji południowego rapu spod znaku Dungeon Family, tak El-P znany jest jako założyciel Definitive Junx będącego niegdyś stajnią czołowych przedstawicieli alternatywnego odłamu tego gatunku. Pierwszą oznaką potencjału, jaki niesie ze sobą współpraca obu panów było wydane w 2012 roku „R.A.P. Music”, czyli wyprodukowany w całości przez El Producto solowy album Mike’a. Kooperacja ta zaowocowała powstaniem RTJ, a chemia między tymi artystami okazała się na tyle duża, że pod koniec zeszłego roku do Sieci trafiła już ich trzecia wspólna płyta.
„Run The Jewels 3” to pod względem brzmieniowym naturalna kontynuacja dwóch poprzednich projektów duetu. Mimo że otwierające album „Down” to zdecydowanie jedna z najspokojniejszych i najbardziej melodyjnych kompozycji w dyskografii RTJ, to już następne utwory oparte są na niesamowicie intensywnych, walących pięścią prosto w twarz podkładach, których głównymi składowymi są oszczędne, acz dudniące, wręcz industrialne bębny i typowe dla produkcji El-P futurystyczne syntezatory, które wwiercają się w głowę z mocą młota pneumatycznego. Słychać to najlepiej choćby w takich numerach jak „Hey Kids (Bumaye)”, „Don’t Get Captured” czy finałowym „Kill Your Masters”, które stanowią kwintesencję stylu Run The Jewels. Trzeba jednak przyznać, że najnowsza płyta duetu jest najbardziej różnorodna z ich dotychczasowego repertuaru, a sam El-P poczyna sobie coraz śmielej pod względem produkcji, dzięki czemu możemy tu usłyszeć kilka mniej lub bardziej eksperymentalnych wstawek, które w pewnym stopniu nawiązują do jego solowych dokonań. Najlepszym tego przykładem są niespokojnie pulsujące elektroniczne dźwięki w „Call Ticketron” oraz melodyjny gitarowy motyw w „2100”. Jednym z mocniejszych punktów programu jest także nostalgiczne „Thursday in the Danger Room” z instrumentalnym wsparciem udzielonym przez Kamasiego Washingtona.
W rebelianckim, antysystemowym „Hey Kids (Bumaye)” Killer Mike rapuje: „Say hello to the masters, on behalf of the classless masses / We showed up, ski masks, picks, and axes to murder asses / Lift up our glasses and watch your palaces burn to ashes / Fucking fascists, who the fuck are you to give fifty lashes?” Trzeba przyznać, że wersy te idealnie oddają ogólny nastrój panujący na “Run The Jewels 3”, które bez wątpienia jest najbardziej politycznie nacechowanym albumem w dotychczasowym dorobku zespołu. Już w drugim na płycie „Talk to Me” padają strzały pod adresem samego Donalda Trumpa („Went to war with the Devil and Shaytan / He wore a bad toupee and a spray tan”). W podobnym rewolucyjnym tonie utrzymane są numery pokroju „Thieves (Screamed the Gost)” oraz „2100”, w których Killer Mike i El-P tworzą dystopijne wizje na temat przyszłości. Nie zabrakło również bardziej introspektywnych numerów („Down”, „Thursday in the Danger Room”), a także charakterystycznego poczucia humoru, bezczelności i braggowych przechwałek („Stay Gold”, „Panther Like a Panther”), które jednak w ich przypadku są zupełnie uzasadnione.
Biorąc pod uwagę świeżość i energię bijącą z trzeciej części RTJ aż trudno uwierzyć, że mamy tu do czynienia z dwoma rapowymi weteranami, którzy swoje kariery zaczynali jeszcze w latach ’90. RTJ3 to jednak nie tylko łamiące kark, niesamowicie intensywne podkłady, ale także charyzma i bezkompromisowość, które w połączeniu z rebelianckimi i uformowanymi światopoglądowo tekstami definiują niepodrabialny styl duetu. Te wszystkie cechy sprawiają, że najnowszy album Killer Mike’a i El-P to nie tylko cios wymierzony w zgraję raperów, którym brakuje talentu i osobowości, ale także soundtrack idealnie wpisujący się – politycznie, jak i społecznie – w krajobraz współczesnego świata. Piątka z plusem.