VA „Żywyrap! Mixtape” - recenzja
Konkurs „ŻywyRap!” przechodził gdzieś zupełnie obok mnie. Byłem zapraszany na plan, żeby zobaczyć, odczuć, ale w takich terminach, że nie było jak. I szczerze mówiąc nie żałowałem – taki castingowy tryb wyłaniania talentów, młodzi ludzie mający chwilę by z numerkiem przyczepionym do koszulki dobrze się sprzedać, wydał mi się niezbyt hip-hopowy. Cóż, myliłem się ale moja postawa ma jeden plus. Mogę na „Żywyrap! Mixtape” spojrzeć na zimno, nie kierując się tym co mówili jurorzy, nie widząc jak kto się prezentuje i jak zareagowali słuchacze, po prostu słuchając wyselekcjonowanej muzyki kiedy wszelkie emocje zdążyły już opaść.
Zebrano tu dorobek wybranych uczestników dwóch edycji. Podzieloną na sześć bloków, realizowaną przez Szweda SWD całość spaja mix DJ-a Grama, narracja Ryfy, urozmaiceniem są shout-outy jurorów i skrecze. Choć w bitach znajdzie się coś bliższego dubstepu, podkład a la Slim Shady czy rzecz bardziej jazzująca, przestrzenna, to dominuje hip-hop złotej ery „niezrozumiały tak jak Hitchcock / ale tylko dla kolesi, co nie wiedzą kto to Pete Rock”, skutecznie bujający głową a do tego sprzyjający mniej wyrobionym flow. Nie wszystkie rapowe style są idealne, ale jest ich tu około trzydziestu, toteż nawet kiedy któryś odrzuca, nie pojawia się na tyle długo, by odbiorcę znużyć.
Co konkretnie na plus? Przede wszystkim część czwarta i piąta. Tam jest najciekawiej i najróżnorodniej. W „trójce” zgryźliwy komentarz ProWoKacji („Ej dziewczyny, co jest z wami dzisiaj kurwa nie tak? / z facetami na wybiegach chcecie dzielić wieszak?") sąsiaduje z osobistym, emocjonalnym wywodem Lajona, zaś Fotoz Muz - melodyjny, ciut kabaretowy, jadący jak nowa wersja Abradaba - przechodzi w szybką, bliską gdzieś tam Pokahontaz (elektroniczny, brytyjski bit plus temat „cyfryzacji”) nawijkę Adeptów Miejskiego Flow. „Czwórka” to romantyczny, imponujący ogładą Wolf79 płynący po organicznym podkładzie na początek i trzeźwo, z błyskiem diagnozujący nasz kraj Mikser na koniec. Co po środku? TMS (triumfator drugiej edycji) pewnie, swobodnie i charakterystycznie rozrzucający rymy po wersach. Dynamiczna, zaangażowana narracja Leffa. Najszybszy i najbardziej newschoolowy na całym mixtape’ie Norson.
Faworyzowanie końcówki nie oznacza oczywiście tego, że w dwóch pierwszych częściach nie ma rodzynków. Natychmiast wybija się Luks Mamilion z rapem pod napięciem, precyzyjnym, wyćwiczonym, słyszalnie zahartowanym w boju. Centrum Strona ma dość energii, chemii i na tyle dobrą rękę do refrenów, by zagrać na wszystkich boom-bapowych sentymentach. Dedis rapuje nisko, dudniąco, słychać hausty łapanego powietrza, ale też szczyptę cwaniactwa i umiejętność precyzyjnego wyłożenia „na temat”. Osobną sprawą są wejścia Dollara, Krusza czy Rezydenta – skoncentrowali się na sztuce aluzji idąc od Kalibra 44 do Fenomenu, od Molesty do Wdowy. Obieg szacunku w rap grze wyraźnie ostatnio szwankuje i dobrze coś takiego słyszeć.
Co na minus? Rozumiem umiłowanie do chrapliwych głosów, antysystemowych treści, wszystko to co podciągane jest pod „hardkorowy rap”. Tyle, że Ijon SBO brzmi jak Trzeci Wymiar intepretujący wczesne K44 i nie jest to coś czego by się chciało słuchać. SCZ Familia (wchodząca dość groteskowo „Marysia była lekko w szoku / leżąc w śmietniku, w fekaliach i moczu” ) nie najsprawniej porusza się po obrzeżach horrorcore’u. Korki to z kolei jeszcze jedno psychorapowe skojarzenie i po załączonym fragmencie twórczości nie sposób wydedukować, jak to się stało, że to właśnie on (ex aequo z Centrum Stroną) wygrał pierwszą, żyworapową edycję. Swoją drogą zwycięzców można by bardziej wyeksponować – pod względem prezentacji mixtape nie jest zresztą konsekwentny, jednych słychać przez chwilę inni wydają się mieć do dyspozycji sporo więcej czasu, co nie wydaje się mieć związku z tym jak bardzo jury ich doceniło. Wieńczący całość posse cut „Ponad Podziałami” (przewidziano udział Lajona, Fotoza Muza, Miksera, Wolwo, Lajta oraz ekipy JTS i ProWoKacja) też nie zbiera czempionów, powinien być wisienką na torcie a rozczarowuje. Ginie gdzieś słyszana wcześniej wyrazistość, to trochę oryginalności – jeżeli celem było nagranie utworu z wymęczonymi podwójnymi rymami, usilnymi przyspieszeniami, za to bez pozostających w głowie wersów wystarczyłby Cywil i Bonez. Wówczas internauci mieliby z pewnością bardziej mokro.
Przy dwudziestupięciu utworach będących wypadkową gustu kilku jurorów (WdoWA, Peja, Wujek Samo Zło, Bilon) nie wszystko ma się prawo podobać. Grunt, że wspomniany Bilon obiecuje na wstępie „autentyczność, zajawę i integrację”. Z obietnicy się wywiązuje. Uwzględniając to jak trudne jest kompilowanie takich mixtape’ów i to jak zadowolony byłem po kilkukrotnym przesłuchaniu całości stawiam czwórkę z plusem. Kolejne (po akcji „Młode Wilki Popkillera” czy Aptaunowych asach) podejście do eksponowania młodych talentów wypaliło. To zła wiadomość dla tych, którzy chcieliby polski rap pożegnać. Ten gatunek ma przyszłość.