DJ Khaled "Kiss The Ring" - recenzja

dodano: 2012-09-08 16:00 przez: Mateusz Marcola (komentarze: 11)
Pozycja DJ'a Khaleda na scenie muzycznej systematycznie wzrasta, systematycznie wzrastają jego sława i bogactwo, ale co dla słuchaczy najważniejsze - systematycznie wzrasta też poziom sygnowanych przez niego płyt. 

Szósty krążek w karierze producenta z Miami jest jednocześnie jego najlepszym.
DJ Khaled z pewnością nie jest najbardziej lubianą i szanowaną postacią w hip-hopowym środowisku. A przynajmniej wśród słuchaczy - bo już raperzy i producenci zdają się Khaleda wręcz uwielbiać. Wystarczy przyjrzeć się trackliście jego najnowszego albumu: wciąż widnieją na niej ksywki stałych współpracowników - Lil' Wayne'a, Rick Rossa, T-Paina albo Ace Hooda - ale tym razem Khaled poszedł o krok dalej, zapraszając dodatkowo zarówno prawdziwe legendy rapu (Nas, Scarface, DJ Premier), gwiazdorów spoza khaledowskiej kliki (Kanye West, Wiz Khalifa), jak i młodych zdolnych, którzy szykują się już do przejęcia warty (J. Cole, Big K.R.I.T., Kendrick Lamar). Kto wie, może niedługo Khaled Bin Abdul Khaled - bo tak się właśnie nazywa - zyska szacunek również w gronie przeciętnych zjadaczy hip-hopu? Bo mimo że nie jest najbardziej utalentowanym muzykiem wszech czasów, mimo że jego ad-liby bywają drażniące, a nazywanie siebie geniuszem może wzbudzać co najwyżej uśmiech politowania, to tak długo, jak będzie w stanie zapraszać na swoje albumy raperów i producentów tej klasy, a co ważniejsze: tak długo, jak będziemy mieli możliwość zasłuchiwać się w utworach pokroju "Hip-Hop" czy "They Ready" - wszelkie grzechy zostaną mu odpuszczone.

Poprzednie krążki Khaleda grzechami - tymi muzycznymi, rzecz jasna - były wręcz nafaszerowane. Obok nośnych singli, mnóstwo było tam taśmowych, ciężkich do przetrawienia wyrobów muzykopodobnych, czy po prostu rozbrajających nijakością zapychaczy. Owszem, "Kiss The Ring" również grzechów się nie wystrzega, ba, jest ich tu całkiem sporo, lecz są one jakby mniej słyszalne, nie wzbudzają w słuchaczu aż takiego niesmaku. Mamy tu do czynienia z kilkoma potworkami, z "Bitches & Bottles", "I'm So Blessed" czy "Don't Pay 4 It" na czele, mamy tu do czynienia z utworami, o których za moment zapominamy, ale nawet z nich można wydobyć coś pozytywnego - czy to nadspodziewanie dobre zwrotki Ace Hooda, czy rozśpiewanego, przywodzącego na myśl raperów z Bone Thugs-N-Harmony Wiza Khalifę. Jak przystało na krążek Khaleda, dostajemy również hitowe single - przede wszystkim oblepiony gwiazdami "Take It To The Head" i "I Wish You Would", które dostarcza kolejną udaną współpracę na linii Kanye West-Hit Boy.

Ale, bądźmy szczerzy, to nie one są najmocniejszymi punktami albumu - to miano należy się wspomnianym już wcześniej "Hip-Hop" i "They Ready", utworom, przy których wszystkich inne natychmiastowo bledną i przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Ten pierwszy korzysta z być może mało oryginalnego konceptu, opartego na dobrze już znanej metaforze, ale co to ma właściwie za znaczenie? Żadne. Prawdziwe znaczenie ma wykonanie - a to jest ni mniej, ni więcej bezbłędne. Podkład od niezawodnych Justice L.E.A.G.U.E. zostawia raperom pole do popisu, a ci, no cóż, korzystają z okazji. Zwrotka Scarface'a mogłaby posłużyć za muzyczną definicję słów "emocje" i "uczuciowość", można wręcz odnieść wrażenie, że dla niego to coś więcej, niż tylko kładzione na beat słowa. Nas za to po raz kolejny pokazuje, że nie potrzebuje wcale pomocy ghostwriterów, a swoim talentem mógłby obdarować ze stu raperów. A jeżeli mowa o talencie, to jego bogate złoża słychać również w utworze "They Ready". Dużo by można o nim pisać - że dobrze zarapowany, że świetnie zagrany - ale mi przyszły do głowy dwie refleksje: po pierwsze - że trójka J. Cole, Big K.R.I.T. i Kendrick Lamar rzeczywiście jest już gotowa na podbój hip-hopowego świata, a po drugie - że przyćmienie K.Dota jest chyba równie niemożliwe, co obejrzenie wszystkich odcinków "Mody Na Sukces".

Gdyby oceniać album przez pryzmat tych dwóch utworów, musiałaby być to piątka. Niestety, dużo tu również nijakości - dlatego tylko trója.



piotrek258823
Nazwać Khaleda DJ'em to spore nadużycie. Przeglądam właśnie jego dyskografię na wikipedii i tak: Pierwsza płyta - 3 jego bity z czego jedno intro, druga jego płyta - dwa bity w tym intro, trzecia płyta - jeden bit (intro) czwarta płyta - żadnego bitu nie zrobił piąta płyta - dwie produkcje szósta płyta - trzy bity Trochę mało żeby go nazwać producentem, na DJ'a też niezbyt mi wygląda - słyszał ktoś jaki jego mixtape w pełni tego słowa znaczeniu? Dla mnie to typ który sobie wymyślił że przed Khaled będzie miał DJ i tyle. Trochę czasu minęło a ja dalej nie rozumiem dlaczego tam jest Premier, Nas i Scarface :(.
MatMar
Jest DJ-em radiowym z tego, co wiem.
vj
przez całą recenzję chwal i skupiaj się na pozytywnych aspektach płyty, potem wystaw tróję. Kiedy nauczycie się, że nie można tak robić?...
up
"Owszem, "Kiss The Ring" również grzechów się nie wystrzega, ba, jest ich tu całkiem sporo," z tego co widze pochwalone zostaly "hip-hop" i "they ready".
piotrek258823
Hirek Wrona też jest "DJ" radiowym ale mimo to nie każe się nazywać DJ. Nie mam pretensji do recenzenta, nie jego wina że Khaled udaje kogoś kim nie jest ;). Producent z niego równie wybitny co i DJ zresztą...
ty
Dj Khaled to jakis wacek, polityk hip-hopowy, ktory tak naprawde nic nie potrafi poza gromadzniem ludzi na wspolnej produkcji. Wszystkie rzeczy od niego smierdzza na mile, syntetyczny syf, kolo powinien zajc sie rihanna albo lady gaga a nasz hip-hop niech zostawi w spokoju....wacek!
Anonim
No to pokaż drugą osobę, która zgromadzi tyle ludzi na wspólnej produkcji, czekam.
piotrek258823
@Ruces Proszę bardzo: DJ Premier
ee
A mnie bawi jak w numerze "Take It To The Head" widze sklad; frajer i wack Brown, klawisz Rick, popowa raperka Nicki i spzredawczyk Wayne :DNie gadam numer nie ejst zły ale skład mnei bawi ;)
p do n
we the best forever nie było aż tak złe.
dawg
@ee Wayne sprzedawczyk? Sprawdź D4. Zjadł ten album dupą

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>