Minął już jakiś czas od debiutu
Tutora z albumem
"Więcej niż wszystko". Jak zdradził nam mazurski raper w procesie tworzenia jest
niezwykłym pedantem i wszystko robi na
120%. Może dlatego słuchacze tak długo musieli czekać na premierę płyty.
Jak to robi Tutor? Zapraszam do lektury!
Skąd biorą się pomysły na Twoje kawałki?Z reguły jest to wypadkowa jakichś życiowych sytuacji. Proces samego pomysłu podzieliłbym na dwie części: ogólny zarys utworu, którym jest najczęściej tytuł oraz jego rozwinięcie. Pierwsza część powstaje w mojej głowie już w momencie słuchania bitu. Instrumentale, które otrzymuje od moich producentów zazwyczaj cechują się niepowtarzalnym klimatem, dlatego też nie sprawia mi problemu określenie myśli przewodniej utworu. Natomiast na jego treść wpływają zdarzenia, które przeżyłem sam, bądź o nich słyszałem. Inspiruje mnie również literatura, film czy też, w przypadku storytellingów, wyobraźnia.
W jakich okolicznościach najbardziej lubisz pisać?Najważniejszy warunek to samotność. Regułą jest dla mnie nawijanie swoich wersów pod bit zaraz po ich napisaniu. Włączam głośno kolumny i sprawdzam, jak to brzmi. Czyjakolwiek obecność w domu sprawiałaby, że czułbym się delikatnie skrępowany. W pisaniu jestem wyjątkowym pedantem, zupełnie inaczej niż w życiu. Często zmieniam jakieś zaimki, przestawiam słowa, czy dodaję coś pozornie mało istotnego, choć dla mnie znaczącego. Swoje wersy piszę na komputerze. Z pewnością zawiodę wielu trueschoolowców, którzy traktują skrobanie linijek na kartce jako swego rodzaju rytuał. Sam kiedyś tak robiłem. Jednak, tak jak wspomniałem wcześniej, nanoszę wiele poprawek. Pisanie na komputerze jest dużo bardziej przejrzyste, funkcjonalne i estetyczne. Skoro mamy taką możliwość, czemu z niej nie skorzystać?
Czym kierujesz się przy doborze bitu?Z bitem jest jak z kobietą. Musi mieć w sobie to coś. Warto dodać, że nie zamykam się w konkretnych klimatach, co zresztą dobrze słychać na albumie "Więcej niż wszystko".
W jakich okolicznościach i w jaki sposób najbardziej lubisz nagrywać?Jestem bardzo samokrytyczną osobą i zawsze wymagam od siebie 120%. Lubię nagrywać w towarzystwie osób wybrednych muzycznie i nie bojących się wystawić szczerej opinii o zarejestrowanych śladach. Nagrywam całą zwrotkę za jednym podejściem, więc nie trudno jest ocenić daną ścieżkę. Próbujemy do momentu, aż będzie to według nas idealne. Zazwyczaj udaje mi się zamknąć w pięciu podejściach. Nienawidzę patosu podczas nagrywania. O tyle o ile po wciśnięciu REC panuje całkowita koncentracja i zmotywowanie, żeby wycisnąć z siebie wspomniane 120 %, o tyle w przerwach między rejestrowaniem ścieżek zawsze jest dużo śmiechu i żartów.
Jak prace nad warstwą liryczną płyty rozkładają się u Ciebie w czasie?Sam proces tworzenia nie jest długi. Jeśli zaczynam zwrotkę, to zawsze ją kończę. Czasami piszę kawałek na zasadzie: jeden dzień to jedna zwrotka. Zdarza mi się pisać wszystko za jednym zamachem. Nie ma reguły. Nie lubię wracać do swoich tekstów po dłuższym czasie. Dopracowuje je "na świeżo" i zamykam. Dopiero wtedy mogę zacząć kolejny.