Jeszcze przed kempowym tygodniem prezentowaliśmy wam nowy album dwóch Polaków, za którymi stanęła brytyjska, niezależna wytwórnia NOECHO Records.
Autorzy "Analog People In The Digital World" - B.R.O., bo o nich mowa, odpowiedzieli na kilka zadanych przez nas pytań.Jeżeli chcecie dowiedzieć się jak doszło do współpracy z NOECHO, kto inspiruje Konrada i Kubę do tworzenia muzyki oraz
jakie emocje kierują artystami, który tworzą muzykę tak nimi przepełnioną... Zapraszamy do lektury!Gdybyście mieli wskazać artystów, którzy wywarli na was największy, muzyczny wpływ, kogo byście wymienili?Kuba: Miles Davis jest dla mnie centralną postacią, człowiekiem, który całym swoim życiem pokazał jak działa kreatywny artysta. John Coltrane - traktowanie muzyki jako rodzaj "nabożeństwa", Anthony Braxton - przy tworzeniu należy brać inspirację z różnorakich źródeł, John Cage - otwierający głowy ludziom na eksperymenty, wrażenia dźwiękowe, W.A. Mozart - doskonałość tworzonych dzieł, ani jednej nuty zbędnej. Duży wpływ miała na nas również grupa Skalpel, która otworzyła nas na nowe techniki tworzenia tj. crate digging, za pomocą którego można osiągnąć znakomite rezultaty oraz bardzo realistyczne i precyzyjne brzmienie. Jednak powoli odchodzimy od tej techniki i nagrywamy własne próbki dźwiękowe. Bardzo cenię poznańską artystkę An On Bast, którą udało mi się poznać osobiście. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy jak duży wpływ miała na mnie jej muzyka.
Konrad: Zawsze słuchałem dużo hip-hopu. Jeżeli chodzi o rodzimą scenę to takimi artystami z całą pewnością będą: Noon, Emade, LUC. Zagraniczne: Sixtoo, Rodney Smith... wiem, że to w miarę świeże wydawnictwa, ale w końcu mam dopiero nieco ponad 20 lat (śmiech). Wydaje mi się jednak, że największe muzyczne wpływy w moim przypadku pochodzą z innego gruntu. Krzysztof Komeda, Jan "Ptaszyn" Wróblewski i inne postacie biorące udział w przedsięwzięciu zwanym powszechnie "Polish Jazz". Wielu artystów i nie tylko artystów miało wpływ na to co teraz robimy. W moim przypadku nie ma jakiegoś "guru". Staram się czerpać jak najwięcej z tego co wydaje mi się dobre.
W materiałach prasowych czytamy, że jesteście hip-hopowymi zajawkowiczami. Wasza płyta idzie jednak bardziej w stronę jazzu, ambientu, muzyki eksperymentalnej... Czy to znaczy, że możemy po waszych dokonaniach spodziewać się w przyszłości zupełnie innych konwencji?Konrad: (śmiech) Wydaje mi się, że ciężko jest się po nas spodziewać czegokolwiek. Sami się często zaskakujemy i to chyba dobrze. Osobiście chciałbym, aby każda płyta brzmiała wyjątkowo i zaskakiwała wszystkich świeżością. Oczywiście są rzeczy przed którymi nie uciekniemy, ale też wcale nie chcemy uciekać. Mamy swój styl, nad którym pracowaliśmy bardzo długo i który staje się rozpoznawalny w każdej naszej produkcji. Myślę, że w przyszłości usłyszycie nas w przeróżnych konwencjach, zarówno tych bardziej hip-hopowych jak i tych jazzowych i eksperymentalnych.
Kuba: W tej chwili w głowach mamy ogromną ilość pomysłów i sami nie wiemy do końca w jakim kierunku pójdzie nasza muzyka. Zawsze fascynował nas jazz, muzyka klasyczna, eksperymentalna elektronika, ale to nie znaczy, że nigdy nie wydamy normalnej płyty z muzyką hip-hopową. Szczerze powiedziawszy widzę np. sporo konotacji pomiędzy hip-hopem a jazzem czy bluesem, ponieważ jest to muzyka murzyńska i zawsze jest tak, że jeden gatunek wynika z drugiego. Dużo u nas sampli jazzowych oraz klasycznych. Jednak nasza muzyka ma z jazzem mało wspólnego, ponieważ my w ogóle nie improwizujemy, z klasyką również, ponieważ niemożliwe jest zapisanie tego w nutach. Jednak czerpiemy ile się da z tych rodzajów muzyki, ponieważ w tej chwili są to najbardziej rozwinięte formy.
Jak doszło do nawiązania współpracy między wami a NOECHO Records?Konrad: To nie jest długa historia. Wysłałem naszą płytę do wytwórni. Po krótkim czasie, w środku nocy a w zasadzie bardziej nad ranem dostałem odpowiedź, która brzmiała mniej więcej tak: "właśnie słuchamy waszej płyty! Bardzo dobry materiał"... I tak zaczęliśmy rozmawiać o szczegółach wydawnictwa. Nie mieliśmy żadnych kontaktów. Zaczęło się od tak, tylko i wyłącznie dzięki temu co zawierała paczka.
Ostatnio nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pojawia się coraz więcej muzyki instrumentalnej od Polaków, ale w większości ich płyty nie ukazują się w Polsce. Spory czas temu Ninja Tune zainteresowało się Skalpelem, potem mówiło się chociażby o Kondorze i Blazo, którzy swoje płyty wydali w Japonii, a teraz Wy zaczęliście współpracę z Brytyjczykami. W Polsce nie ma zapotrzebowania na taką muzykę?Kuba: Uważam, że w Polsce jest zapotrzebowanie na taką muzykę. Spotkaliśmy się z entuzjastycznymi opiniami na temat naszych utworów. Ludzie proszą o więcej. Niestety polskie wytwórnie nie dają nam zbyt dużych możliwości promocyjnych, bo promowanie tego materiału zupełnie się nie opłaca. Lepiej inwestować w komercyjnego "pewniaka". Chodzi o to, że na Wyspach jest większy szacunek dla ludzi słuchających niszy. Jest więcej wytwórni (np. net-labeli), czy mediów zajmujących się jej promocją. W Polsce niszowców spycha się na margines i zupełnie nie dostrzega ich potrzeb. Najciekawsze audycje radiowe czy programy telewizyjne puszczane są o "porach dla nietoperzy". Żeby np. posłuchać audycji "Trzy Kwadranse Jazzu niemal do potęgi" Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego musiałem się spóźniać na poranne lekcje, które odbywały się następnego dnia. Potem dowiedziałem się, że audycja została czasowo ograniczona z dwóch godzin do 45 minut... Raz w tygodniu. Albo też ostatnio oglądałem koncert braci Golec wraz z Michałem Urbaniakiem. O drugiej w nocy w TVP. I co się okazało? Że chłopaki świetnie grają jazz. Ale w mediach wiadomo, że lepiej puszczać w godzinach szczytu "Gdy widzę słodyce" - jakby tego Golce nie grali to by po prostu nie mieli za co jeść.
Konrad: Dodam tylko, że zdajemy sobie sprawę, że "ta muzyka nie ma racji bytu" w Polsce, ale i w większości regionów. Dzięki NOECHO nasza epka ma zdecydowanie większy zasięg, a co za tym idzie więcej osób zapozna się z tym co robimy.
Płytę wydał brytyjski label, tytuł jest angielski, jednak na odwrocie okładki informacje podane są po polsku co sugerowałoby, że płyta przeznaczona jest dla rodzimych słuchaczy.Konrad: Ta historia z kolei jest już dłuższa? Postaram się streścić. Gdy powstawała okładka nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy z tego jaki sukces może osiągnąć epka. Planowaliśmy wtedy zwyczajnie wrzucić płytę do neta i przesłać linki do znajomych. Poprosiłem moją koleżankę Monikę (zapaloną i niezwykle utalentowaną artystkę) o zrobienie okładki. Zapoznałem ją z tematem i przekazałem krótkie informację na temat płyty. Cała oprawa graficzna towarzysząca płycie jest dziełem malowanym ręcznie farbami. Tak jak wspomniałem wcześniej nie myśleliśmy wtedy o tym, że płyta będzie miała większy zasięg. W internecie pojawiły się nawet linki do płyty umieszczonej na różnorakich uploaderach. Dopiero po tym działo się to o czym opowiadałem przy okazji pytania o okoliczności nawiązania współpracy z NOECHO. Po tym wszystkim postanowiliśmy niczego nie zmieniać i w miarę sprawnie oficjalnie wydać "Analog People In A Digital World".
Niemalże równolegle z waszą epką, w NOECHO Records ukazała się płyta Eugene'a Harringtona. Odpowiada Wam takie towarzystwo? Jak podobała Wam się płyta Amerykanina?Konrad: Jeśli mam coś mówić na temat Eugene'a Harringtona to same dobre rzeczy! Myślę, że to utalentowany człowiek pełen inspiracji. Jeśli chodzi konkretnie o płytę to potrzebuję spędzić z nią więcej czasu, żeby powiedzieć coś konstruktywnego i nowego. Lubię myśleć przy jego dziełach, tak też serdecznie polecam.
Kuba: To zaszczyt! Eugene ma bardzo fajne brzmienie. To świetnie, że NOECHO jest bardzo różnorodne pod względem wydawniczym i ma w swoich szeregach takich artystów jak ambientowy Ivan Ckonjevic, hip-hopowy Amos The Ancient Prophet, czy elektroniczno-rockowy Brainhole.
Jak wygląda u was system pracy. Jesteście braćmi, więc chyba musicie się kłócić? (śmiech). Wszystko tworzycie razem, czy istnieje jakiś podział ról?Konrad: Co prawda nie rodzonymi braćmi, ale jesteśmy dosyć blisko spokrewnieni. Może to sprawia, że nie pamiętam nawet żebyśmy się kiedykolwiek kłócili o coś poważnego...(śmiech). Sądzę, że rozumiemy się świetnie (zazwyczaj nawet bez słów) i znakomicie dopełniamy w tym co robimy. Jak wiadomo dzieli nas kilkaset kilometrów. Ja mieszkam w Warszawie, a Outlaw w Poznaniu. Tak też trzeba powiedzieć, że mało co robimy dosłownie "razem". Na pewno to co robi B.R.O. trzeba traktować jako jedną spójną i niepodzielną całość. Podział prac natomiast wygląda różnie. Obaj zajmujemy się produkcją. Staramy się uzupełniać w każdym calu. Niekiedy mi się kończą pomysły, wtedy Kuba przejmuje stery i odwrotnie. Nie tworzymy jakiś konkretnych schematów i podziałów prac. Staramy się działać spontanicznie.
Kuba: Praktycznie w ogóle się nie kłócimy. A jeżeli nawet są jakieś zalążki kłótni to szybko obracamy wszystko w żart i podchodzimy do tego na luzie (śmiech). Robienie muzyki to nie wyścigi. Czasami pomysł długo się nie pojawia, ale gdy już się pojawi automatycznie zabieramy się do pracy. Gdy pomysł się już wyczerpie wysyłam nagranie do Konrada, który zawsze tworzy coś co mnie kompletnie zaskakuje, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu (śmiech). Podchodzimy do muzyki jako całości. W tej chwili jesteśmy na takim etapie, że wiemy co chcemy robić i uzupełniamy się pomysłami. To wynik zbliżonych upodobań muzycznych oraz podobnego poczucia dźwiękowej estetyki. Proces tworzenia wygląda już w tej chwili tak, że gdy wpadnę na jakiś pomysł, to doskonale słyszę jak to ma wyglądać dalej. Słyszę to wewnętrznie... Wtedy tylko szukam sampli, które odpowiadają moim wyobrażeniom. I one zawsze się znajdują...
Potraficie grać na wielu instrumentach, czy to kwestia wykształcenia muzycznego, wychowania czy po prostu jesteście zdolnymi samoukami?Kuba: Instrumenty zaczęły mnie pociągać po tym jak poszedłem do szkoły muzycznej (wcześniej śpiewałem przez 8 lat w chórze chłopięcym). Rany, ale to był niesamowity czas. Grałem po prostu na wszystkim na czym się dało. A najbardziej na nerwach sąsiadów, którzy musieli znosić moje trąbienie na puzonie do późnych godzin nocnych (śmiech). Często zamykałem się w jednej z sal w szkole, aby móc przez 7-8 godzin pograć na fortepianie. Chciałem w przyszłości grać na puzonie w orkiestrze, big-bandzie czy kameralnym zespole jazzowym. Niestety pewnego dnia zostałem pobity (rozbita warga) i już nigdy więcej nie wróciłem do dawnej formy. Dodatkowo zbliżała się matura, do której musiałem się zawzięcie uczyć. I porzuciłem szkołę muzyczną. Wyjechałem do Poznania, gdzie trafiłem na studia - Reżyseria Dźwięku. Mam możliwość nagrywania w profesjonalnym studiu. Nagrywam znajomych grających na przeróżnych instrumentach, jak również sam siebie np. własny wokal oraz tak nietuzinkowe instrumenty jak karimba. Pełną parą ruszyłem z produkcją i dobrze mi z tym.
Konrad: Jeśli chodzi o mnie to jestem bardzo daleki od nazwania siebie muzykiem. Podchodzę do tego bardziej technicznie. Nigdy nie uczyłem się w szkole grać na jakimkolwiek instrumencie. W domu też nie było specjalnych tradycji. Gitara basowa to instrument, do którego zawsze mnie ciągnęło. Sam uczyłem się podstaw i ciągle się uczę. Nigdy też nie nagrałem jakiś bardzo złożonych fraz. Staram się po porostu nagrać instrument czysto pod względem technicznym. Tak naprawdę dopiero przy samplingu coś z tego tworzymy. Korzystam też z instrumentów elektronicznych typu np.: Akai MPC, czy też z oprogramowania symulującego. Tak jak już wcześniej wspomniałem przede wszystkim jestem producentem- technikiem. W tym fachu się uczę i doskonalę. A jeżeli mam możliwość i mogę korzystać z instrumentów, to dlaczego by nie? To moje hobby i lubię się z tym bawić.
Wasza muzyka jest pełna emocji. Które z nich kierowały Wami najbardziej przy tworzeniu "Analog People In A Digital World".Konrad: Targały mną przeróżne emocje. Myślę, że adekwatne do tego co się działo ze mną i w moim życiu. Z pewnością brzmienie tej epki nie jest przypadkowe. Płyta powstawała niemal 2 lata stąd też dużo różnych emocji. Pewnie jak wszyscy mogą zauważyć płyta nie należy do najweselszych, chociaż gdzieś już tam widać "światełko"... Nie mam jeszcze wielkiego stażu w życiu i doświadczenia, jednak zdążyłem przeżyć dosyć wiele. Smutek, rozczarowanie, tęsknota i nadzieja- myślę, że te.
Kuba: Bardzo różne i skrajne emocje. Czasami po nieudanym dniu siadałem do produkcji i tworzyłem, aby odreagować te negatywne. Czasami nagrania były bardzo melancholijne i okazywały się swoistą, sentymentalną podróżą tj. "Stylus". Czasami po prostu chcieliśmy się pośmiać i umieścić kilka humorystycznych momentów. Wszystkie utwory łączy pewien logiczny ciąg, tzn. jedna fraza wynika z drugiej, żaden sampel nie był umieszczony przypadkowo. Płyta jest zbiorem jak najbardziej przemyślanych zdarzeń dźwiękowych.
Planujecie pozostać tylko i wyłącznie przy muzyce instrumentalnej? Jakie są Wasze najbliższe plany na przyszłość? O tych dalszych oczywiście też możecie wspomnieć (śmiech)Kuba: Jesteśmy otwarci. Pojawiło się kilka propozycji ze strony wokalistów. Myślę, że całkiem niedługo powinniśmy stworzyć coś wokalno-instrumentalnego. Plany na przyszłość? We wrześniu wyjdzie nasz podcast (podcast pojawi się na
tej stronie we wrześniu 2010), czyli ekskluzywny miks stworzony, z utworów, które nie zmieściły się niestety na EPce (coś w rodzaju archiwum). Towarzyszyć mu będzie klip, który ostatnio kręciliśmy... Następnie zamierzamy wydać album, ale to już jest kwestia paru miesięcy.
Konrad: Jestem człowiekiem, który nie lubi planować (albo takim, który nie ma takiego luksusu). A w naszym przypadku jest to conajmniej trudne. Muzyka nie jest niestety jedyną rzeczą którą się zajmujemy. Oczywiście czasami omawiamy to co możemy zrobić w przyszłości, jednak w żadnym wypadku nie można tego traktować jako oficjalnej zapowiedzi (śmiech). Mamy zamiar od początku przyszłego roku ruszyć z koncertami w Polsce. Jednocześnie zapraszamy do bezpłatnego pobrania naszej epki ze strony internetowej NOECHO Records (
KLIK).