Nie tak dawno narzekaliśmy, że rodzimy styl wolny zatrzymał się w rozwoju, iż premade’y, powielanie schematów i nagromadzenie bardzo podobnych sobie zawodników zaczyna czynić go nudnym, przewidywalnym oraz w pewnym sensie jednowymiarowym. I tak też było. Samemu zastanawiałem się, czy jego mocno ograniczona formuła jest nam jeszcze w stanie zaserwować coś nowego, coś, co nawet jeśli okaże się tylko chwilowym trendem, sprawi, że scena bitewna z powrotem zacznie bawić, zaskakiwać i co najważniejsze lawirować po co raz to nowych konwencjach… Stało się - WBW 2016 w pełni udowodnia nam, że freestyle żyje i ponownie ma ambicje, by wychodzić poza ramy.
Puoć
Puoć
Nie będę ukrywał, że tekst ten jest inspirowany nie tylko własnymi spostrzeżeniami, ale też stosunkowo niedawno opublikowanym felietonem Michała "Puocia" Płocińskiego. Jego artykuł to jedna z najbardziej rzetelnych wypowiedzi na temat bitewnego freestyle'u, a z pewnością ta najlepiej skonstruowana. Samo w sobie stwierdzenie to nie jest niestety żadnym wyróżnieniem, bo konkurencja praktycznie nie istnieje. Niemniej Puoć w przystępny sposób opisał współczesne starcie freestyle'owych pokoleń, które ja przyrównuję do dziewiętnastowiecznego sporu klasyków z romantykami. Tyle że tym razem to reprezentowani przez pokolenie Puocia klasycyści apelują o różnorodność i odbicie się od obowiązujących form, a romantycy chcą ujednolicenia, czyli po prostu wepchnięcia całego freestyle'u do szufladki z napisem panczlajn.
[Wśród wielu komentarzy w całym zamieszaniu po finale WBW pojawiają się głosy aktywnych i byłych zawodników, a także jurorów, czy innych osób na codzień obcujących z freestylem. Michał Płociński, wcześniej znany jako Puoć to postać, która na wolnym stylu zjadła zęby, zjeżdżając Polskę wzdłuż i wszerz od samego początku istnienia cyklu WBW i będąc jednym z mocniejszych ogniw kultowego już dziś Freestyle Palace. Był trzykrotnym finalistą WBW (na zdjęciu w trakcie walki z Dolarem na finale z 2007 roku), był jurorem, obecnie jest dziennikarzem "Rzeczpospolitej", współprowadzącym także od kilku lat audycję Rap Sesja, stworzoną wspólnie z Muflonem. Puoć pierwotnie chciał zawrzeć swoje refleksje w facebookowym statusie, ale dziennikarskie pióro dało się we znaki i powstał z tego obszerniejszy i konkretniejszy felieton, który chętnie publikujemy na naszych łamach. Zachęcam też do czytania wszystkie osoby zainteresowane wolnostylowymi bataliami, bo mało osób ma na polski freestyle spojrzenie tak wyrobione przez lata i pozwalające uchwycić wielość perspektyw. - Mateusz Natali]
Nie dogadamy się co do kontrowersyjnego werdyktu z finału WBW. To nie jest zwykła różnica w gustach czy prywatnych sympatiach. Przyszłość polskiego freestyle'u nie wygląda zbyt optymistycznie, bo na tej scenie brakuje różnorodności, która przyciągałaby także starszych słuchaczy i zawodników.
Sobotni finał WBW udowodnił, że boom na freestyle trwa w najlepsze. Ale trudno przypuszczać, by doprowadziło to do poważniejszych zmian na freestyle'owej scenie. Młode pokolenie trochę zatraca się w kolejnych schematach, zamiast iść do przodu. A młodzi fani nie widzą w tym nic złego, bo za krótko interesują się bitwami, by te gierki słowne zdążyły się im przejeść.