Kamaiyah "A Good Night In The Ghetto" - recenzja i odsłuch
Kamaiyah to młoda raperka z Bay Area (dokładnie Oakland), reprezentująca Big Money Gang i wspierana na swoim debiutanckim albumie przez YG. Nie przypadkiem - podobnie jak u autora "My Krazy Life" dostajemy tu porcję soczystej westcoastowej jazdy, zgrabnie łączącej klasyczne inspiracje i vibe z nutką świeżości.
Sama Kamaiyah rapowo nie powala na kolana - nawija dość prosto, a styl łączony z podśpiewywaniem momentami nasuwa zbyt duże skojarzenia z Dej Loaf. Ale co tu się dzieje muzycznie - panie!
Wykręcone kalifornijskie perkusje, piszczały, newschoolowe melodie podparte klasycznym słonecznym brzmieniem Bay. Już otwierające krążek "I'm on" każe błyskawicznie nam się odprężyć, hitowe "How does it feel" nastraja pozytywnie i wpada w głowę, a kumulacją jest wyborne "One love", które brzmi jak wyjęte z którejś z kultowych i nierdzewnych 90s'owych płyt z Cali.
Raperka zapowiadała, że jej projekt ma promować walkę o swoje i "dobre życie" bez względu na problemy, z którymi mierzymy się na co dzień. I tak rzeczywiście jest - przełomu brak i odzew pozostanie pewnie głównie lokalny, ale na najbliższe gorące miesiące warto szukając muzycznych nowości wrzucić "A Good Night In The Ghetto" na słuchawki. Ocena na granicy 3 i 4 - niech będzie 3+ ale jako westcoastowy fanatyk podkręcę do 4-. A "One Love" sprawdźcie koniecznie. One love.
Żal.pl. Przepraszam że zamiast newsa korzystając z chwili czasu napisałem krótką recenzję o płycie o której gdyby nie to pewnie nikt w Polsce nie napisałby ani słowa :) Wcześniej wielokrotnie przy mniejszych street-albumowych pozycjach (Berner x San Quinn, J.Stalin, Polyester The Saint) często podobne wrzucałem, bo lepsze to niż samo info o płycie a nie każda wymaga mega obszernych analiz - a wręcz przeciwnie, prędzej ktoś przeczyta taką krótką recenzję (nakierowującą przede wszystkim na klimat i to czego się spodziewać) niż rozbudowaną i rozkładającą na części pierwsze album kogoś o kim nie ma pojęcia. Za 'papierowych czasów' większość płyt miała recenzje na 1000-2000 znaków, jedynie najważniejsze albumy obszerne analizy.
Nie mamy
Dawno mnie tu nie było, ale widzę, że wiele się nie zmieniło. Dalej południe jest mocno pomijane (nie mam tu na myśli mainstreamu jak np. Future), a z westu też średnio.
Co do tego projektu, to sprawdzałem go zaraz po premierze. Średniak. Brzmienie podobne do wielu innych płyt z tych rejonów, choć niektóre kawałki wpadają w ucho.