Z-Ro "Angel Dust" - recenzja
Były "Crack", "Cocaine", "Meth" - teraz narkotykowa seria Mo City Dona zatrzymuje się na "Angel Dust". Wyjątkowo płodny artystycznie wyjadacz z Houston równo rok po świetnym "Meth" atakuje kontynuacją i kolejnym solo - a gdyby zliczyć inne zapowiadane projekty (m.in. wspólny album ze Slim Thugiem) to wyszłoby, że poza nagrywaniem nie robi chyba nic innego.
Czy jednak odbija się to na jakości czy też "Angel Dust" trzyma równie wysoki poziom jak poprzednik?
Aż tak dobrze nie ma, ale Z-Ro to wciąż Z-Ro i praktycznie mógłbym w tym miejscu przekleić sporą część poprzedniej recenzji. "Na leniwych, soczystych i rozlewających się po głośnikach bitach McVey kolejny raz pokazuje pełnię możliwości. Zgrabnie balansuje między rapem a śpiewem, bawi się głosem i wytwarza świetny klimat. Dobrze słyszymy tu jego raperską uniwersalność. To typ, który potrafi nawinąć tak, by zostać nazwanym "południowym 2Pac'iem", potem zamknąć usta krytykantom rzucając serię przyspieszeń a na koniec wyśpiewać refren z rzadko spotykaną u MC's delikatnością, vibe'em i feelingiem." Coś w tej kwestii zmieniło się przez rok? W żadnym wypadku. Znów dostajemy porcję klasycznie southowych bitów, na których gospodarz czuje się jak ryba w wodzie.
Rapuje, śpiewa, zgrabnie porusza się między bębnami i leniwymi pętlami, dając nam dokładnie to, czego mogliby oczekiwać fani. Tematyka? Uliczne życie, prawdziwość, imprezy, kobiety, szczęśliwe życie w samotności - czyli to, co zwykle, ale ciężko wyobrazić mi sobie, żeby któryś z fanów narzekał "No nie, kolejna płyta o tym samym, skończył się marnie". Szczególnie, że słucha się tego po prostu doskonale a chilloutowy klimat może pomóc podtrzymać jeszcze trochę letniego nastroju. Zresztą sami sprawdźcie choćby takie "These Days" i powiedzcie, że nie buja i nie pomaga się wyluzować.
"Angel Dust" to kolejny naprawdę dobry album od Z-Ro. Klasycznie southowe bity, leniwy nastrój i świetnie odnajdujący się w tym gospodarz, serwujący mieszankę rapu ze śpiewem i przyziemnych życiowych treści, podanych jednak tak, że pozwalają lekko unieść nam się ponad szarą jesienną codzienność. Mocna czwóreczka z małym plusem.