10 najciekawszych utworów wyprodukowanych przez O.S.T.R.'a - subiektywny ranking
Pomijając przebogaty solowy dorobek, Ostry wyprodukował też całą masę bitów swoim kolegom po fachu, i to zarówno tym w kraju, jak i zagranicznym. Wciąż nie obniża poprzeczki, a czasami wręcz zaskakuje odnajdując się w zupełnie nowej stylistyce. Sprawdźcie zatem te kilka przekrojowo wybranych pozycji, które tematu oczywiście nie wyczerpują i równie dobrze takich rankingów można by uformować z dziesięć. Bo jest z czego wybierać.
Eis "Graj z nami rap"
Zaczynamy trochę zapomnianym numerem z drugiego JuNouMi. Eis jak to Eis – jak zwykle zamiata stylówką, skurwysyństwem i unikalnym sposobem składania rymów, na bicie zaś "Ostry odpierdala jak Timbaland". Oszczędny, szatkowany sampling plus baunsujący rytm i to wystarczy, by powstał fajny numer, choć niewątpliwie Jacek Nalewajko ma w swoim dorobku kilka znacznie lepszych – na przykład znany wszystkim "Box i Kox", za który od strony producenckiej również odpowiada O.S.T.R. Z kolei na wspomnianej składance "JuNouMi vol.2" znajduje się jeszcze jeden ciekawy numer na bicie Adama, mianowicie gwiazdorsko obsadzony "Kolejny Drink", gdzie obok siebie spotykają się ekipy Flexxipu, 2cztery7, Płomienia 81 oraz... Wankej.
Tede "Ja, Mój Walkman i Mój Notes"
Open track trzeciego solowego albumu Tedzika. „Notes” to powrót do czasów hip-hopu na Vivie, dużej rotacji singli "Klaszcz" i "Jak żyć?", programu "Bezele", w którym to Tede wraz z Kołczem montowali zwariowane wynalazki, parodiowali znane osoby i... zwyczajnie wydurniali się przed kamerą, zaś jeśli chodzi o sam rap - były to czasy Tedego bardziej agresywnego, bezczelnego, a jednocześnie epikurejskiego, szalonego, czasem może i zbytnio pajacującego, ale wciąż niezmiernie stylowego. Choć od tych zakrzyków i wtrętów typu "szieeea", "ołjejoooor" i "tedunio wieeeesz" nieraz uszy bolały, to zapatrzony w Jaya Z Graniecki zrobił wtedy bez wątpienia DOBRY album. Brzmienie "Notesu" to ciut nie "Blueprint". Był bauns i bujające produkcje dostarczane przez O$kę czy Winiego (tak, to Wini ze Stopro odpowiada za singlowe "Klaszcz"), ale też klasyka, funk, brud i NY od Magiery, RXa, samego Tedego oraz oczywiście głównego bohatera naszego rankingu. Co do współpracy Granieckiego z Ostrowskim - wszyscy znają „Ziom za ziomem”, najbardziej zapaleni kolekcjonerzy posiadają unikatowe „Podostrzyfszy”, a jeszcze długo zanim powstał „HAOS” nagrany z Hadesem… w planach był „TEOS”, czyli projekt Tede & O.S.T.R. Powstało nawet kilka kawałków, ale projekt upadł gdzieś w trakcie tworzenia i wygląda na to, że możemy już ich nigdy nie usłyszeć. Póki co mamy taki owoc współpracy obu artystów jak numer „Ja, Mój Walkman i Mój Notes”, czyli przede wszystkim ten wspaniały, soulowo-funkowy sampel zaczerpnięty z utworu grupy Shalamar, który to młodsi słuchacze bez wątpienia skojarzą z „Gdzie jest M?” Rasmentalismu. Tede wiedział, komu dać rozpocząć album.
Afront "Amerykański Sen"
„To jest amerykański sen, sen o ameryce, pośladki, mulatki, falujące cyce”. Kto z nas nie śnił nigdy o własnym basenie z jacuzzi, Naomi Campbell dającej buzi i osobistym budziku skomponowanym przez Paderewskiego? Kto by nie chciał, żeby sam wujek Escobar słodził mu Nesquik koksem? No dobra, to może akurat nie każdy. Co nie zmienia faktu, że numer Afrontu jest, jak to się dzisiaj zwykło mówić – sztosem. Konwencja numeru jest dość znana – nieważne czy chodzi o sen polski, amerykański czy indiański, to zawsze będziemy pragnęli lepszego życia, niż mamy. I zawsze fajnie się będzie słuchało takich numerów. Pod warunkiem, że robi je ktoś taki jak Eis czy właśnie Gajdowicz z Kasiną, oraz produkuje je O.S.T.R., jak tutaj przy pomocy świetnego sampla z "Mas que nada".
PMM "PMM"
Pamiętam, że w momencie kiedy ukazywała się ta płyta, wizerunek szczecińskiego duetu skutecznie odstraszył mnie od jego twórczości. Łysi gangsterzy w bandanach i z kijami bejsbolowymi, obok półnagie, rozochocone panie, a w tle oczywiście czarne audi – w okresie, w którym raczej się od takiego wizerunku groźnego hip-hopowca odchodziło, taki obraz mógł być zniechęcający. Mocno inspirowana rapem z Niemiec (jakżeby inaczej, skoro miasto Szczecin na debiucie Polskiego Mistrzowskiego Manewru przewija się co krok, a lepszego widoku na zachodnią granicę nie ma) płyta po tych kilku latach od premiery jednak trochę zyskała. Mimo dziś widocznej naturalnej utraty świeżości części bitów pod względem brzmieniowym, nie da się ukryć, że WTEDY nikt takich rzeczy w kraju nie robił, a ówczesna hardkorowa stylistyka obrana przez chłopaków była pewną nowością i wyraziście odznaczyła Szczecin na mapie Polski. Najmocniejszym punktem wydanego przez Fatflow Label albumu był zdecydowanie ten singlowy numer na bicie Ostrego zatytułowany po prostu "PMM". Agresywne synthy i ciężkie clapy w połączeniu z charyzmatycznymi, niskimi głosami Głowy i Węża dały hardkorowy numer, który to – gdy przypomniałem sobie o nim po paru latach – zachęcił mnie do powtórnego sprawdzenia krążka „Polski Mistrzowski Manewr” z 2008 roku. Warto zerknąć do czasów, kiedy grupa robiła bezkompromisowe, mocne bangery, podczas gdy dziś idzie raczej w klasyczne, dojrzalsze utwory – co ciekawe, wciąż we współpracy z Ostrym, który wyprodukował raperom w całości dwie ostatnie płyty.
Te-Tris feat. Łona "Tam i z powrotem"
Co za colabo! Adam zrobił bit, drugi Adam zarapował, pierwszy Adam zarapował, a jak Adam robi to Nairobi! Niewiele słyszałem w polskim rapie przypadków tak pomysłowo ugryzionej tematyki melanżowej, jak właśnie w „Tam i z powrotem”. Oto Te-Tris i Łona udowadniają, że za sprawą jednej imprezy można przemierzyć cały świat. Nie wierzycie? Odpalcie ten track. Jest Meksyk przy szwedzkim stole, obowiązkowo czeski film, a nawet czesanie Persa pod sierść. Jedni mają seks francuski po turecku, inni bicie Niemca po kasku. Łona? O dziwo tutaj nie zjadł gospodarza i polska gościnność w tym przypadku to gościa mocniej zabolała. Z kolei podkład od Ostrowskiego miał za zadanie po prostu stworzyć lekki klimat pod ten inteligentny, humorystyczny numer. Świetna robota.
Familia H.P. feat. Afront, O.S.T.R., Zeus "Obiecana Ziemia"
Gorąco wyczekiwany w tamtym okresie łódzki possecut nie zawiódł, do dziś będąc jedną z najlepszych wizytówek miasta w rapowanej formie. Jednocześnie jest to ostatni track, na którym obok siebie można usłyszeć Ostrego i Zeusa. Niestety, niegdyś możnaby rzec uczeń i mistrz, a na pewno dwa najmocniejsze punkty ŁDZ to obecnie zwaśnione strony i od awantury o jeden mały dopisek we wkładce płyty (a właściwie jego brak) sprawa rozwinęła się do regularnej wojny, której areną stała się nawet Hip-Hop Arena, a na zakopanie topora wojennego widoków ani widu ani słychu. Szkoda.
Paluch feat. O.S.T.R. "Nie mam wyrzutów sumienia"
Obecność Ostrowskiego na albumie Palucha była sporym zaskoczeniem - mało kto spodziewał się, że ten krzyżujący mocno uliczną stylówkę z syntetycznymi wygrzewkami raper zaprosi do współpracy akurat łodzianina. Myliłby się jednak ten, kto by stwierdził, że panowie się ze sobą nie dogadają. "Nie mam wyrzutów sumienia" to klasyczne świadectwo silnego, ulicznego kręgosłupa moralnego, co jest ewidentnie wspólną płaszczyzną obu panów. Bit jest już jakby mniej klasyczny, choć i tak należący do tych najbardziej tradycyjnych na płycie, wobec elektronicznej kanonady od Matheo czy Julasa. "Niebo" to przełomowy album Palucha, zrwający z tym bardziej niszowym wizerunkiem, otwierający się na nowych słuchaczy i nowe kooperacje z raperami, a moim zdaniem jest to wciąż najlepsze wydawnictwo, jakie kiedykolwiek wyszło z rąk poznaniaka.
Sensi feat. Matis, Żyto, Tytson "Impuls"
Zanim fenomenalny DJ Eprom przeniósł nas w czasie za sprawą „Boom Bap Boogie”, na poprzednim albumie Sensiego zatytułowanym „Full Flavour” próbował to zrobić nasz łodzianin. Całościowo może nie wyniosło to albumu ponad poziom solidnej muzycznej lekcji historii, ale są na nim mocne momenty, takie jak „Ying-Yang”, czyli wyliczanka donosów z pierwszych stron gazet jako dowodów na istnienie równych i równiejszych (takie konkrety to ja lubię) oraz „Impuls”, który choć wyjętej z życia treści ma równie sporo, to o wiele bardziej urzekł mnie pod względem muzycznym. Nerwowo pomrukujący kontrabas, niepokojące dęciaki w refrenie, miękkie, acz stanowcze bębny – Ostry po prostu ukradł ten bit z „Same As It Ever Was” od House of Pain. A rapowo to kilka mocnych, osiedlowych, częstochowskich historii w stylu „everyday trouble, everyday struggle” o ludziach z krwi i kości – żadne tam pierdolety o tym, że „musisz wstać i walczyć o lepsze jutro, nie poddawaj się ziomek, będzie dobrze”. To kawał żywego mięsa, zarówno w muzyce, jak i w tekstach.
Afront "Vlade Divac"
Jasiek i Kas rozbudzili apetyty na kolejny album Afrontu, dając w 2013 roku energiczny, mocny numer „Vlade Divac”, po czym… zamilkli. Co prawda fani Jaśka narzekać nie mogą, bo w ostatnich kilku latach dostali i Polskie Karate, i Wygę solo, ale Afront to Afront. „Vlade Divac” to bezpardonowy wjazd z nawijką obu panów oraz surowy bit Ostrego z nawiązaniem do klasyki od Run-D.M.C. i miażdżącym podłogę werblem. Czy to zapowiedź większego powrotu? Póki co – nie wiadomo.
Sarius "True Newschool"
Nie ma co pisać o zaskakującej newschoolowości produkcji Ostrego, bo przykłady PMM i Palucha pokazują dobitnie, że elektroniką to on posługiwać się umie, mimo że korzysta z tego wyjątkowo rzadko (czyżby sytuacja podobna do tej Dioxa przy okazji hot16challenge – „umiem inaczej, tylko mi się nie chce”?). Zresztą, „True Newschool” nie jest wcale aż tak newschoolowy, jak się wydaje. Bez wątpienia natomiast jest to bardzo dobry numer. Zaczyna się grime’owo, ale kolejne zwrotki odpływają jeszcze gdzieś indziej, dyskretnie odwiedzając rejony elektroniki, jednocześnie wciąż zachowując hip-hopowość. Fantastyczny kompozycyjnie, cholernie klimatyczny bit. A Sarius? Flow-Niagara. Tę jego „chęć utarcia światu nosa” w tym numerze widać jak na dłoni, podobnie zresztą jak na całym albumie "Daleko Jeszcze?", który w całości wyprodukował łódzki producent.
[Bonus do rankingu, przyp. Mateusz Natali] - Popkiller Młode Wilki (Medium, Białas, Gedz, Bonson, Vixen, Shot, Bisz, Tusz Na Rękach, Kaiteu, Śliwa, Rekord, Green) "Na Front"
Jako osobom zamieszanym w całą akcję nie wypada nam wskazywać numeru Młodych Wilków wśród najciekawszych, ale jak najbardziej wypada odnotować go z uwagi na świetną robotę, którą wykonał tu Ostry. Pierwotnie wszystkie zwrotki nagrywaliśmy na pierwszej, podstawowej pętli, potem wysłałem numer do aranżu Adamowi... i nie poznałem go po usłyszeniu wersji finalnej. Z jednego bitu zrobiło się kilka, wzajemnie w siebie przechodzących i idealnie dopasowanych do stylówek poszczególnych raperów! "Kawałek ma 6 minut, więc nie może być nudno. Założyłem, żeby było to lekko w formie allegra sonatowego, starałem się żeby sample dobrane były pod klimat flow i tekstu rapujących w danym fragmencie" - tłumaczył mi wtedy Ostry, gdy zaskoczyłem się rozmachem aranżu. Idealny przykład jak zajawkowe podejście ma nasz Artysta Tygodnia i wiele godzin pracy, za sprawą których O.S.T.R. dołożył swoją ogromną cegiełkę do sukcesu pierwszej edycji naszej akcji, za co do dziś jesteśmy wielce wdzięczni. Dzięki!