Willie the Kid & The Alchemist "Masterpiece Theatre" (Przegapifszy #68)
Alchemist to istna bestia. Od kilku lat zdumiewa częstotliwość wypuszczania materiałów sygnowanych jego ksywką, a fakt, że jakość jego produkcji wciąż stoi na wysokim poziomie, powoduje jeszcze większy "szczękopad". W 2013 roku mieliśmy okazję posłuchać podkładów Alchemista na wielu produkcjach – „360 Waves” Durag Dynasty, albumie z Prodigym (który niedługo doczeka się wydania z bonusową EPką...), debiucie Boldy’ego Jamesa, mikstejpie „The Cutting Room Floor 3”….Niewiarygodne, że w takim nawale pracy Alchemik zdołał jeszcze znaleźć czas na nagranie i release Epki z protegowanym DJ’a Dramy – reprezentującym Michigan Willie the Kidem.
Przyznam, że ów MC był mi wcześniej raczej obojętny – owszem, przesłuchałem parę tracków, wiedziałem, że Willie to krewny La the Darkmana, znany był mi fakt istnienia extended playa „Never a Dull Moment” nagranego z Lee Bannonem – ale nie zgłębiałem się dokładnie w twórczość Williego…. Po przesłuchaniu „Masterpiece Theatre” jestem zdeterminowany jednak jak najszybciej naprawić ten błąd. Willie the Kid jest tutaj lirycznie niesamowity, zapodając precyzyjne wersy, opisujące wypełnione przepychem życie nietykalnego, bezlitosnego gangstera. „Masterpiece Theatre” to pełnokrwisty mafioso rap w najlepszym stylu, fantastycznie opowiedziany żywymi lirycznymi obrazami. Seks z pięknymi kobietami (I’m fucking bitches like the Borgias tho), najszlachetniejsze i najdroższe trunki (Judge wise at the brewery, vanilla porters, creme brulee stout), najbardziej ekskluzywne cuda gastronomii i elitarne towarzystwo, do którego Ty, zwykły zjadaczu chleba, nigdy nie będziesz należał (Live from Roppongi, you punk motherfuckers/My chain dangle like a bungee cord, whores fall to my feet/Undefeated, undiputed, deeply rooted)…. Wszystkie wersy działają niesamowicie na wyobraźnię, brzmią na beatach wspaniale, do tego są fantastycznie skonstruowane – Willie jest mistrzem aliteracji i wewnętrznych rymów, przykładem choćby takie wersy jak I’m on the pier with my peers pouring vodka pear infused wearing jewels….
But it gets even better, jak mawiają Anglosasi. Co by było, gdyby Willie zaprosił na jeden kawałek dwóch innych speców od obrazowych, kapiących luksusem, gangsterskich liryków? Odpowiedź na to pytanie przynosi świetny kawałek „Medusa” z jak zawsze niezawodnymi Actionem Bronsonem i Roc Marciano. Czysty odjazd i feeria fantastycznych wersów od wszystkich MC’s – bardzo ciężko jest osądzić, kto zapodał najlepszą linijkę. Z lekkim wahaniem, ale wskazuję na Williego i świetne wejście: Marvel at the marble, marvelous mahogany floors/I need mosaics on the vases, evasive/Faces of Medusa what I’m used to, complacent.
Dość już jednak o Williem, czas teraz sprawdzić, jaki dekokt przyrządził nam Alchemik. Już od samego początku atakuje nas szalona kanonada bębnów, sampli i cytatów z klasycznych kryminałów – m.in. z pamiętnej sceny masakry w kawiarni z filmu "Nagłe zderzenie".….. Alchemist, zgodnie z lirykami Williego, postawił na gęsty, brudny klimat filmów gangsterskich, komponując beaty klasyczne, samplowane, ciężkie, ze świetnie dobranymi perkusjami („Shake Dice” oraz najlepszy na EPce „Halal Tuna”), od czasu do czasu - jakby podkreślając "filmowy" charakter EPki - ubarwiając je lżejszymi, ale nie mniej klimatycznymi interludiami – choćby „Shake Dice”, przechodzące w hipnotyzujący beat ze pianinem, skreczami i żeńskimi wokalami w tle…. Alchemist nieraz już udowodnił, że z samplami może zrobić wszystko i po raz kolejny twory jego niezgłębionej wyobraźni są godne uznania. Jednak, przyznać trzeba, nie zawsze wszystko gra tu jak należy – w dwóch kawałkach, „Medusa” i „Let the Money Stay” sample wokali nieco gryzą się z głosami MC, niektóre też przejścia są nieco chaotyczne i psujące klimat – „Bad Mistake”, z ciężkiego ulicznego sztosu z samplem z „Kasyna” przeistacza się w delikatne, nostalgiczne pianino i bas, średnio pasujące do reszty kawałka. Wpadki te jednak nie ujmują wysokiemu poziomowi całości produkcji.
Reasumując, bez zbędnych wywodów – jeśli lubicie Alchemista, sprawdźcie „Masterpiece Theatre” koniecznie. Nie jest to najlepszy eliksir zmiksowany w jego laboratorium w roku 2013, nie jest to też sycący posiłek – zaledwie 21 minut – jednak bez cienia wątpliwości jest to joint warty skosztowania. A Willie the Kid? Natychmiast idę sprawdzać wszytko, co do tej pory wypuścił. Mocne cztery.