Jesteś na bieżąco? - felieton
W poniedziałek 14 stycznia na Mixtape Tygodnia wybrałem "A Portrait Of Donnovan" Dyme-A-Duzina. Gość zrobił mistrzowski singiel z chłopakami z Pro Era, a jego osadzony na samplu rodem ze starych konsoli Nintendo "New New York" wzbudzał szczerą sympatię. Dzień później dostaliśmy materiał nowej twarzy Maybach Music Group - Rockie Fresha, świetny zestaw nowoczesnego brzmienia z MC, który rapuje jakby mu się czasem nie chciało, ale jednocześnie potrafi konstruować te linijki naprawdę błyskotliwie. Jeszcze tego samego dnia pojawiła się darmowa taśma Casey Veggies, typka z Kalifornii, który początkowo należał do Odd Future, ale wybrał własną, nie mniej ciekawą drogę... Dzień później kolejną część "Slime Flu" zaprezentował Vado, który przed chwilą podpisał kontrakt z We The Best DJ'a Khaleda. I tak jest praktycznie nonstop.
Próbując ograniczyć się do sprawdzania samych albumów zawęża się spojrzenie (patrz: Wiz Khalifa), a i tych jest przecież multum. Nie da się też w kółko słuchać hip-hopu i czasem chciałoby się trochę odświeżyć głowę. Ile wychodzi materiałów z muzyką instrumentalną czy klasycznych wykonawców R&B nawet nie będę mówił. Jeśli ktoś uważa, że sprawdza wszystkie ważne premiery, jest w błędzie. Jeśli chcesz być na bieżąco, musisz pogodzić się z tym, że tak naprawdę nie jest to możliwe.
W komentarzach często wytykacie nam, że przeoczyliśmy to czy tamto, często macie rację wskazując na świetne kawałki, ale tych jest po prostu tyle, że chyba musielibyśmy zrezygnować z tak luksusowej rozrywki jak sen. Polski rap rozrasta się w niesamowitym tempie. W zeszłym roku na OLiSie wylądowało łącznie 55 płyt. Każda z nich ma około godzinę, każdą względnie poznać można przy minimalnie pięciu przesłuchaniach, a przecież są i takie przy których sto odsłuchów nadal odkrywa nowe aspekty materiału. A co z nielegalami? Gdzie miejsce na mixtape'y i przypominanie o albumach, które nie dostały się na OLiS, mimo że poziom je do tego ewidentnie predysponuje? Na naszej skrzynce codziennie ląduje od trzydziestu do osiemdziesięciu wiadomości, a wśród nich mnóstwo raperów we wczesnych stadiach rozwoju, ale i masa nieznanych zupełnie chłopaków, którzy znaleźli oryginalne pomysły na siebie. Do tego masa "submissions" zza Oceanu, z Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii czy Włoch, a wśród nich numery, które rozwalają na łopatki, mimo że pewnie nigdy nie przebiją się do szerszej świadomości. Na to ostatnie znaleźliśmy już radę i szykujemy dla was nowy cykl, który lada chwila ruszy na naszej stronie, ale tak naprawdę to tylko wierzchołek góry lodowej, której nigdy nie będziemy w stanie ogarnąć, bo nikt nie może tego zrobić.
Niezależnie od tego jaki zagraniczny czy polski portal o muzyce śledzicie, kieruje się on zawsze jakimś gustem i dokonuje dobrej we własnej opinii selekcji materiałów. Próbując zająć się wszystkim nie tylko musielibyśmy wydłużać dobę, ale przede wszystkim nauczyć się żyć z nienawiścią do muzyki. Tak, dobrze widzicie. Ja osobiście staram się jak mogę, żeby przybliżyć wam jak najwięcej materiałów, zarówno aktualnych, jak i archiwalnych, przygotowywać sporo recenzji, cyklów, żebyście zawsze mieli jakieś dobre newsy pod ręką, ale po kilku latach takiej pracy nauczyłem się jednej bardzo ważnej rzeczy. Jeśli chcesz zrobić wszystko, sprawdzić wszystko i przekazać wszystko, za 2-3 tygodnie będziesz miał kryzys i nie będzie ci chciało słuchać niczego. Wydaje mi się, że pod względem poziomu i reprezentatywności materiału dla sceny, ostatnio Popkiller ma się dobrze. Wynika to właśnie z tego, że wszyscy staramy się zająć tym czym się jaramy najbardziej - wtedy entuzjazm w przekazywaniu informacji jest szczery, chęć zdobycia niedostępnych informacji większa, a przygotowanie merytoryczne do napisania artykułu jest punktem honoru, a nie narzuconą koniecznością.
Będąc jedną z osób odpowiedzialnych za hip-hopowym portal muzyczny działający 7 dni w tygodniu, nie miałbym odwagi powiedzieć "jestem na bieżąco". Po pierwsze dlatego, że bycie na bieżąco kosztuje mnóstwa pracy i cierpliwości do sprawdzania słabego gówna w zastraszająch ilościach. Po drugie dlatego, że "bycie na bieżąco" nie ogranicza się w moich oczach do sprawdzenia 10 najważniejszych premier czy najbardziej kasowych albumów z listy Billboardu. Po trzecie wreszcie, po takim czasie poświęconym dostarczaniu wam informacji o rapie, stwierdzam, że zwyczajnie nie mam potrzeby być na bieżąco. Ostatnio wziąłem sobie np. na warsztat katalog Rap-A-Lot Records, legendarnego labelu z Houston, który początkowo był domem Geto Boys by z czasem stać się jednym z najprężniejszych ośrodków wydawniczych w Stanach. Każdy kto próbował się za to brać, wie że katalog jest naprawdę wielki, a od 1988 roku do teraz ukazało się tam tyle znakomitych krążków, że głowa mała. Nie działąm tym sposobem w celu "bycia na bieżąco", bo jakie to niby bieżące? Mi wystarczy, że mam frajdę z muzyki i za jakiś czas napiszę wam pewnie przesycony taką zajawą tekst o Geto Boys, jakiś stary klasyk albo Diggina, który będzie stał na lepszym poziomie, niż gdybym ten czas poświęcił np. na próbę rozkminienia fenomenu takich postaci jak Gucci Mane, Waka Floka albo Chief Keef. Po co mam to robić skoro od ich muzyki mnie na dzieńdobry odrzuca?
Zawsze byłem zdania, że wiedza o rapie jest jednym z elementów kultury, którego nie wolno pomijać, ale już sposób czy tempo jej zdobywania, kultura słuchania muzyki... Nikt nie powie, że lepiej jest "nie robić sobie zaległości" na siłę niż po prostu pozwolić, żeby kierował Tobą wyrobiony gust, który pokieruje cię dobrze. Dzięki temu mogę napisać wam recenzję Rockie Fresha, następnego dnia zająć się Supastition, a potem wrócić do staroci i wygrzebać coś czego być może nie znacie cały czas będąć w zgodzie z sobą, działając dla dobra portalu i jednocześnie samemu wciąż jarając się swoją pracą. Cytując Zeusa "Tak gigabajt po gigabajcie zapychasz swój dysk już nawet nie wiesz czym/ Tak z kilka lat zajęłoby ci raz wysłuchania swoich mp3". Muzyka jest procesem, który ciągle trwa, a jego ogrom nigdy nie pozwoli na to, żeby się wyczerpała. Zakurzone katalogi tylko czekają, żebyś się do nich dobrał, ale nie po to przecież, żeby przelecieć po łebkach i na drugi dzień nie pamiętać nawet dwóch tytułów kawałków z płyty? Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale kiedy muzyczna zachłanność wejdzie w wyższe stadium, prawdopodobnie skończy się obfitym refluxem, który sprawi, że będziecie się źle czuli, a na dodatek nic z tego co sprawdziliście nie zostanie w was. A my? My tylko prowadzimy trochę subiektywny portal na którym staramy się pisać o tym co nas interesuje, jednocześnie starając się odrzucić kategoryzowanie czegoś ze względu na datę, popularność czy stylistykę. Jak coś jest dobre, po prostu jest dobre, a pełnego oglądu sceny, takiej czy innej, nie zapewni wam ani popkiller, ani żaden inny portal na Świecie.