Kuban "Cozamixtape" - recenzja
Całkiem niedawno przy recenzowaniu „Lecę, chwila, spadam” – legalnego debiutu Kuby Knapa, wspominałem, że mimo niesamowitego tłoku raperów (starych i młodych), z jakim mamy do czynienia w ciągu ostatnich kilku lat, scena wciąż cierpi na niedobór stylowych „lazy flow rappers”. O ile przypadek młodego Alkopoligamisty mógł być traktowany jako pojedyncza jaskółka, to już druga taka osoba każe się zastanowić nad potrzebą zweryfikowania tej tezy. Trzeci, czwarty i następni tak łatwo mogą już nie mieć, a w końcu przecież żyjemy w Polsce a nie w USA, i prawdziwie oryginalni raperzy nie rosną nam na drzewach. Ten akurat jeden okaz rapera z Opoczna zapowiada się wyjątkowo dorodnie.
Skoro Knap jest polskim odpowiednikiem Devina The Dude i Currensy’ego, to Kuban byłby naszym ASAP Rockym/Wizem Khalifą. To jego unikalne flow z wrodzonym, naturalnym luzem i łatwo przyswajalnym głosem, a do tego zgrabna technika to cechy, które pozwalają Kubie odnaleźć się zarówno na rozszalałych trapach, chillujących leniwcach, jak i cloudowych odlotach. Zawsze po swojemu, nigdy nie gubiąc stylu na rzecz sztucznych prób dopasowania się i eksperymentów. I tak jak u ASAPa i Wiza – mniejsza tu o treść, bo to ma pływać, to ma głową kiwać, a choć przez większość czasu raper plecie nam o wszystkim i o niczym, zawsze gdzieś z pełną butlą i odpalonym skrętem w tle, to na „Cozamixtape’ie” można czasem znaleźć takiego lirycznego „Phoenixa”, gdzie Kuban umie rzucić mocną, szczerą linijką, jak np. „W moim świecie”: „Dostosowanie się do innych niszczy twoje zdanie / podporządkowanie myśli to jak opętanie (…) bez kitu każdy jest mi obcy, gdy trzeba bliskości / bez widzów biorę nektar gorzki i wracam do formy / rozmawiam sam ze sobą i widzę tego minusy / poznaję się na nowo, mam alter ego do dupy (…) aura jak w szary wrzesień, siedzę w domu w starym dresie / Kuban to stały leser, od małego w bani przecier”. Z kolei naszpikowane followup’ami „Chore jazdy” przynoszą takie perełki: „Żyję jak każdy mój ziomek / mam prawo mieć coś na sumieniu tak samo jak wszyscy ci twoi idole / rozterki młodego rapera? Ja patrzę już szerzej, bo szkoda zachodu / to wszystko jest ciężkie jak metal, papieros i kawa stawiają do pionu.” Ktoś by mógł się przyczepić, że przy tak młodym wieku Kuba za mocno szarżuje z niektórymi treściami. Cóż, takie intensywne gloryfikowanie niezależności może wydawać się przewartościowane i naiwne, o ile nie wyjdzie się z założenia uniwersalności tego typu wersów i nie odniesie się głoszonych przez młodego rapera prawd do stanu umysłu, a nie ich zwykłego, ludzkiego wymiaru.
Nie przepadam za mixtape’ami na kradzionych bitach – uważam, że takie kawałki to można sobie nagrywać w ramach treningu do szuflady, ewentualnie luźno wypuszczać w sieć, a nie składać w pełny materiał i wołać sobie za nie hajs. Są oczywiście wyjątki, tak jak u Gospela, gdzie jest to faktycznie podyktowane konkretnym, szalonym pomysłem na wykorzystanie nieautorskich podkładów. Dla Kubana również wypada zrobić wyjątek, nie tylko za to, że „Cozamixtape” jest przecież w połowie nawinięty pod zupełnie nowe produkcje, ale choćby za doskonałą selekcję tych instrumentali i to jak idealnie została dopasowana muzyka do rapera. Wystarczy posłuchać, co Kuban zrobił z „Pound” Stalleya w „Modelu życia”, albo jak płyną singlowe „Brednie” – jeden z lepszych sztosów na płycie. A nasi młodzi producenci wcale nie odstają! Przećpane wrzuty od Essexa są absolutnie „Bez Precedensu” (TOP5 bitów w tym roku), podobnie zresztą jak „Chore Jazdy” od Chrome, zaś w świecie NoTime’a nie brakuje przestrzeni i klimatu. Sadek jakby nieporadnie posługujący się elektroniką, w gruncie rzeczy dał całkiem interesujący odpał w „Mówisz i masz”… w przeciwieństwie już do za daleko odjechanego, wręcz asłuchalnego instrumentala w „Pora na dragi”. Jeśli już mówimy o tym, co nadaje się do skipu – wspomniany przedostatni track z płyty, „Sam ze sobą 2” (Wrotas jakby tym razem bez wyrazu) oraz numer z 2stym nie przekonały mnie do siebie, ale proszę wybaczyć – byle trzy numery nie przesłonią odbioru hipermocnej czternastki.
Kubanowi blisko do Knapa nie tylko przez imię i poniekąd stylistykę (leniwe flow, tony stylówki, mocno melanżowa tematyka), ale też przez skalę talentu. Rapera z Opoczna już teraz stać na to, by nagrać nowoczesny, świeży, bardzo dobry album na legalu – na razie starczy rozkoszować się „Cozamixtape’em”, który się jakoś zbyt szybko znudzić nie chce. Piąteczka.