Blitz The Ambassador "Afropolitan Dreams" - recenzja
Ponad trzydzieści stopni w cieniu, żar leje się z nieba na skąpane w słońcu ulice stolicy Ghany, gdzie trzynastoletni Samuel Bazawule przenosi się właśnie myślami do miasta, które nigdy nie śpi, w rejony ceglastych kamienic na Brooklynie. Słuchając „Ready To Die” The Notoriousa B.I.G. z przyjaciółmi, chłopak zapamiętuje stopniowo kolejne wersy, oswajając się zarazem z językiem angielskim i powoli przygotowując do przyszłej zmiany miejsca zamieszkania z dwumilionowej Akry na ośmiomilionową kolebkę hip-hopu – New York City.
Wiele lat później, ten sam gość wydaje swój siódmy projekt rapowy i trzecie LP w niemieckim labelu Jakarta Records, krążek zatytułowany „Afropolitan Dreams”. Jego poczynania, zamiast wąskiej grupki najbliższych znajomych, a później sceny muzycznej w rodzinnej Ghanie, zdaje się wspierać teraz cały kontynent afrykański, a fani „Afrykańczyka w Nowym Jorku” rozsiani są już po całym świecie. O-o-okay you got a city behind you? I got a continent.
Potwierdzenie tych słów znajdziemy na samym krążku. Analizując tracklistę, można się na niej dopatrzyć artystów pochodzących nie tylko z Ghany (Sarkodie), ale też z Nigerii (wokalistka Nneka oraz syn legendy afrykańskiej muzyki i twórcy gatunku afrobeat Fela Kuti – Seun Kuti), Beninu (Angelique Kidjo), Kenii (Blinky Bill) czy Maroka (Oum). Gospodarza wsparli również wykonawcy spoza Czarnego Lądu, tacy jak uznany francuski MC z korzeniami w Mali Oxmo Puccino, pochodzący z Brazylii Marcelo D2 i urodzona na Brooklynie wokalistka Amma Whatt. Internationally known - indeed.
„Afropolitan Dreams”, choć nagrane w większości w studiach Nowego Jorku, tętni życiem zatłoczonych, barwnych ulic Akry. Mocarna, triumfalna sekcja dęta, rytmiczne gitary elektryczne, akustyczne i wah-wah, przewiewny, lekki flet, okazjonalne klawisze i masywny, a zarazem zgrabnie poruszający się bas – w tym otoczeniu Blitz czuje się jak w domu. Przewijające się przez cały krążek energiczne afrykańskie bębny, czasem zastępowane przez tradycyjne hip-hopowe drum breaki niosą te podkłady aż miło.
The blogs said I wasn’t hip hop enough,
world music had said I wasn’t African enough,
gave ‘em all the middler finger, Native Sun had arrived,
Rolling Stones magazine 4 stars out of 5
Zgodnie z ksywą, Blitz przełamuje bariery i jak na ambasadora z prawdziwego zdarzenia przystało, reprezentuje swój kraj godnie i z dumą. MC-Globtrotter wykorzystuje kapitalne tło muzyczne do opisania historii swojego życia i długiej drogi, jaką przebył od kiedy wylądował po raz pierwszy w USA mając jedynie „dolara i marzenie”. Just a kid from Africa, here to tell my story – w dużej części „Afropolitan Dreams” kładzie nacisk na pamięć o swoich korzeniach i przodkach w świecie, w którym granice terytorialne zacierają się coraz bardziej. Idealnie ukazuje to singlowe, opatrzone nakręconym w Akrze klipem „Make You No Forget” z gościnnym udziałem wspomnianego we wstępie Seuna Kuti.
Takie wersy jak Living as an immigrant was hard to endure, now we’re waking up to 20 thousand people on tour czy They treated African rappers like „No, you don’t belong here”, Now we’re blowing up, they’re like „Ohh, something’s wrong here” z singlowego „Success” trafnie ukazują sposób myślenia artysty, który pokonał przeciwności losu i teraz cieszy się życiem. Ta płyta to zapis międzynarodowych doświadczeń Blitza, który pragnie swoją opowieścią zmotywować kolejnych skazanych z góry przez system na porażkę marzycieli do działania i przekonać ich, że kłody pod nogami są po to, żeby je przeskoczyć, a nie się potknąć, a wszystko w myśl sentencji Success is the best payback.
Wiadomo jednak, że każdy kij ma dwa końce, a styl życia Phileasa Fogga może też czasem odbić się negatywnie na relacjach z bliskimi. Problem ten porusza Blitz w numerze „Call Waiting”, w którym w pierwszej zwrotce zwraca się do syna, tęskniącego za żyjącym na walizkach ojcem, a w drugiej rozmawia z matką, którą zapewnia, że dba o siebie i wyznaje, że myśli o powrocie na stałe w rodzinne strony. Wspaniale spisała się tutaj w refrenie Angelique Kidjo, zdająca się dobrze rozumieć rozterki bohatera. I know you gotta spread your wings and fly, just call me when you can...
Blitz The Ambassador to bez wątpienia jeden z najciekawszych głosów w międzynarodowym hip-hopie, a najnowszym albumem jedynie potwierdził swoją klasę i nieskazitelny warsztat. Aż dziw bierze, że angielski to jego drugi język, zwłaszcza gdy wchodzi w wyższe obroty i przyspiesza nawijkę jak w drugiej zwrotce „Success” czy w „Internationally Known”. „Afropolitan Dreams” w moim mniemaniu wypada całościowo nawet lepiej niż świetny poprzednik „Native Sun”. Czarny Ląd ma coś do powiedzenia, a takiemu artyście jak Blitz aż ciężko nie kibicować. Ja trzymam kciuki za dalsze ruchy Samuela, wpisując do dziennika pełną piątkę i życzę mu, aby wreszcie zyskał należne mu uznanie też na znanych mu już nie tylko z wersów Biggiego Smallsa ulicach NYC.
Pod spodem trzy klipy promujące album, jak i odsłuch całości. Enjoy!