Jest rok 2008. Kamil Rutkowski, dla znajomych Zeus, tworzy razem z Joteste skład "Pierwszy milion". Raperzy nagrywają materiały, które nie uzyskują ogólnopolskiego pogłosu ani sławy. 2008. Rok kluczowy dla kariery Zeusa, ponieważ właśnie wtedy wygrywa on bardzo prestiżowy konkurs na najlepsze demo, organizowany przez Wudoo. Nagrodą w owym konkursie, było między innymi nagranie, mastering oraz legalne wydanie materiału, który zrealizuje zwycięzca.
Co robi w tym momencie Zeus? Tworzy płytę, która rusza w posadach całą legalną scenę. "Co Nie Ma Sobie Równych" w bardzo szybkim tempie zdobywa rzesze fanów i jeszcze szybciej zostaje okrzyknięte "Debiutem Roku". Naładowany pozytywną energią i chętny eksperymentów, łódzki raper tworzy kolejny materiał, sygnowany tytułem "Album Zeusa". Album poprawny, ale zdecydowanie gorszy od debiutu. Reakcja Kamila jest natychmiastowa. Odchodzi częściowo od całościowej produkcji swojej płyty i skupia się na eksperymentalnym projekcie, który zwie się: "Zeus, Jak Mogłeś?!". Promując krążek w totalnie nietypowy sposób (pisaliśmy o 'aferze grzywkowej' na łamach Popkillera), artysta kumuluje swoich wrogów, jak i fanów. Budując tak potężny fanbase, raper kładzie na szale całą swoją reputację, ponieważ tak odważnych eksperymentów "dopuścił" się w ostatnich latach tylko Ten Typ Mes.
Czy ryzyko było opłacalne?
Było, ponieważ w moim odczuciu, to najlepszy materiał w karierze Zeusa. Po pierwszym singlu, którym był kontrowersyjny "Supełek Z Pętelką", byłem sceptyczny. Zapewne w głowie niejednego słuchacza krążyło pytanie: "Czy to aby nie za wiele?". Nowy image, nowy styl nawijki, po prostu nowy Zeus. Przy drugim klipie zaś, wrażenia były zupełnie odmienne - "Wariat Pośród Świrów" to powrót do korzeni łodzkiego mc: energia, która kipi jak na debiucie, cięte i trafne wersy oraz flow, którym tak zaczarował nas Zeus w 2008 roku. Cała promocja nowej płyty sprawiła, że czekałem z niecierpliwością na swój digipak, aby w pełni przekonać się o tym, co zgotował dla nas Kamil Rutkowski. A co zgotował?
17 zupełnie nowych numerów, na których nie usłyszymy gościnnie ani jednej zwrotki. W moim odczuciu - kapitalne posunięcie, ponieważ płyta jest dokładnie taka, jak wymyślił ją sobie łodzianin. "Zeus, Jak Mogłeś?!" to podróż przez nieznane dotąd pokłady wyobraźni artysty. Jako "Wariat pośród świrów" wiąże "Supełek z pętelką" na głowach ignorantów, po czym "Jest Zły" i każe "Winić go" za "Lato w mieście Łódź". Mówi "Kilka słów o odwadze" po czym zwraca uwagę na to, co "Move yo mu" ludzie w "W każdą pogodę", w którą wychodzi na spacer z "Panią D. psem i sobą". Zeus zwraca się także bezpośrednio do swoich odbiorców: "Musisz ujrzeć światło!". Musimy je ujrzeć, aby zrobić doskonały "Bilans Kont", przy okazji "Wydać Hajs" oraz przejść przez "Uchylone drzwi", w których artysta pożegna nas bajkowym "Sajonara". Na koniec Kamil zamienia się w płonącą asteroidę "99942" i kończy płytę "Listem do wyimaginowanego przyjaciela".
Słuchając tej płyty czuć, że jest szczegółowo doporacowana: nie ma tu przypadkowych wersów czy wstawek. Sam autor w wywiadzie przyznał się, że inspiracje do "Sajonary" zbierał niespełna miesiąc. "Zeus, jak mogłeś?!" to setki świetnych wersów, zgrabnie opowiedzianych historii i techniki na najwyższym poziomie. Łódzki artysta potrafi płynnie łączyć formę z treścią, co czyni go unikalnym na naszej rodzimej scenie. Muzycznie to krążek pełen eksperymentów. Eksperymentów, które w pełni kupuję, ponieważ nawet punk-rockowy numer pt. "Jesteśmy źli" brzmi tu kapitalnie. Kooperacja: Marek Dulewicz + Kamil Rutkowski to bomba stylu, doskonałego muzycznego słuchu, czy wysublimowanych gustów i smaku. Każdy podkład na tej płycie brzmi po prostu perfekcyjnie. Co tu więcej można powiedzieć? Oby na przyszłych produkcjach, panowie nie przestali ze sobą współpracować.
Jeżeli chodzi o samo wykonanie świetnych zwrotek, to jest to aspekt, w którym Zeus zaskoczył mnie najbardziej. Co będzie najlepszym potwierdzeniem tego stwierdzenia? Ano to, że raper posługuje się na tym projekcie przynajmniej 7 rodzajami flow. Progres jest tak potężny, że stawia on łódzkiego mc w ścisłej czołówce polskich twórców muzyki rapowej. Co prawda śpiewane refreny mogą nieco irytować, ale przy większej ilości odsłuchów, to wrażenie znika.
"Zeus, jak mogłeś?!" to zdecydowanie najbardziej dopracowany album w karierze Zeusa. Na tym krążku postawił on na eksperyment, bezkompromisowość i charyzmę, której nie odmówi mu nikt w tym kraju.
Ta płyta stawia łodzianina w czołówce polskich raperów i sprawia, że artysta staje się najbardziej obiecującą postacią polskiej sceny rapowej. Ode mnie płyta dostaje piątkę z małym minusem i jest murowanym kandydatem do płyty roku (na pewno zmieści się na podium).